Presidents of Noise

No Revolution

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Presidents of Noise
Recenzje
2011-03-22
Presidents of Noise - No Revolution Presidents of Noise - No Revolution
Nasza ocena:
7 /10

Wrocławski Presidents of Noise (cóż, za infantylna nazwa!) to kompletnie nowa twarz na rodzimej scenie. Co prawda, dźwięki, jakimi parają się prezydenci, są rzeczywiście czymś nieczęsto spotykanym na naszym poletku, dlatego też już na starcie mają punkt za odwagę grania mariażu współczesnego core'a, industrialu i groove metalu spod znaku wiadomo kogo.

''No Revolution'' z pewnością przypadnie do gustu fanom Dagoba, Chimaira, a gdzieś tam w porywach nawet tym, którzy lubią chrześcijańskie pieśni As I Lay Dying. Mechaniczna praca sekcji rytmicznej, masywne brzmienie (jak na debiutantów dla mnie klasa), zróżnicowane wokale od growli, screamów z czystymi włącznie, pomysł na własną muzę - niby mamy tutaj wszystko, co potrzebne by szerzej zaistnieć. Niestety potencjał drzemiący w Presidents of Noise może nie zostać wykorzystany, ponieważ nasz rodzimy ''rynek'', ma kompletnie gdzieś nowoczesne wynalazki osadzone na mocnym (pół-breakdownym) rytmie, do których śmiało przypisać można wrocławian. W odróżnieniu od kolegów z miasta, w postaci The Sixpounder, prezydenci grają muzykę bardziej walącą po mordzie, bez rozmieniania się na drobne, co powinno umożliwić im na dotarcie do bardziej tradycyjnego grona odbiorców, ale... no właśnie. Ortodoksyjność myślenia krajowych metalheads może okazać się krzyżem, który PoN będzie musiało dźwigać.


Na album składa się dziewięć utworów, które rzadko oscylują wokół wolnych temp, raczej mkną do przodu na złamanie karku. Mój faworyt to skoczny, bezpardonowy ''Nightmare'', bliższy Stanom Zjednoczonym niż Dolnemu Śląskowi. Jedyne czego brakuje w twórczości Presidents of Noise to jakiejś chwytliwej gry solowej, będącej ozdobnikiem do, za przeproszeniem, nakurwu. A tego tutaj nie brakuje, zarówno ''Guzzler'' to bardziej thrash/death metalowy atak, jak i ''Metal Supply Point'', do którego to nakręcono teledysk. W obu wymienionych kawałkach ''robotę'' robi sekcja rytmiczna, i to niezależnie czy to umpa-umpa czy groove metalowe mieszanie z triolami na stopach. Miałem okazję widzieć PoN na żywo i stwierdzam, że koncertowo dają radę, a materiał zawarty na ''No Revolution'' to idealne trzydzieści minut intensywnego setu. Dodam jeszcze tylko, że niemłodych już chłopaków cechuje spory dystans do siebie, a to dość ważne w mrocznym i przeżartym czernią metalowym światku. Okładkę przemilczę, bo gorszego frontu dawno nie widziałem, a nie chcę sobie psuć ogólnego wrażenia na temat Presidents of Noise. Co to, to nie.

Grzegorz ''Chain'' Pindor