The Mystical Beast of Rebellion
Gatunek: Metal
Ponoć skonstruowanie perpetuum mobile jest niemożliwe, ale ja swoje wiem. Dla mnie taką samonapędzającą się maszyną jest muzyczny rynek wydawniczy, i to bez względu na jego rzekomo rychły upadek, nieustannie przepowiadany przez pesymistów.
Nie dość, że co roku trafiają na rynek tysiące nowych, premierowych krążków, to jeszcze z roku na rok rośnie liczba (arcy)dzieł wybitnych, epokowych, przełomowych i, byłbym zapomniał, kultowych rzecz jasna. Niech tylko stuknie jakaś okrąglejsza rocznica osławionych pierwszych wydań, a od razu (arcy)dzieła doczekują się wznowień, w odmienionej, a jakże, oprawie graficznej, nagrane ponownie, zremasterowane, wzbogacone o bonusy, wydane na na innym nośniku; liczba możliwych kombinacji w zasadzie nie zna granic. W rezultacie, zbiór nowych albumów rozrasta się w tempie wręcz zatrważającym.
Ten przydługi wstęp sugeruje oczywiście, że "The Mystical Beast of Rebellion" do świeżynek nie należy. I tak jest w istocie, bowiem od jego premiery upłynęło 10 lat. Wytwórnia Debemur Morti uznała, że to dobra okazja, by materiał wznowić, opatrzyć całkiem nową szatą graficzną i dorzucić doń drugi krążek, wypełniony trzema dodatkowymi kawałkami, zarejestrowanymi przez zespół specjalnie na potrzeby tego wydawnictwa. Decyzja na pewno słuszna, ponieważ materiał ten faktycznie zasługuje na przypomnienie. Choć nawet przez chwilę nie ma się co łudzić, że reedycja ta w jakikolwiek sposób wpłynie na wzrost rozpoznawalności Blut Aus Nord.
Francuzi nie grają fajnej ani gładkiej muzyki. Nie robili tego nigdy wcześniej i nie robią tego teraz. Obcowanie z ich twórczością wymaga treningu i na pewno pewnej dozy wytrwałości i samozaparcia. Na dodatek, nagrywają co chcą, nie oglądając się na nikogo ani na nic, czego efektem jest choćby epka "Thematic Emanation Of Archetypal Multiplicity". O ile jednak dwa pierwsze albumy Blut Aus Nord to dość typowe blackmetalowe wyziewy, tak na trzecim "The Mystical Beast of Rebellion" zespół wkroczył już na inną ścieżkę. Materiał faktycznie okazał się być przełomowy dla kapeli, stawiając ją w pierwszym szeregu najciekawszych zjawisk francuskiej sceny. W tym momencie zrozumiały staje się wybór do reedycji właśnie tego materiału.
"The Mystical Beast of Rebellion" to w pewnym sensie całkiem nowa jakość. Całość, choć oparta na surowym brzmieniu i klasycznym blackmetalowym schemacie, bez wątpienia stanowi jednocześnie coś więcej niż tylko nawałnicę dźwięków, niesioną przez rozpędzoną, wybijającą jednostajny rytm, perkusję. Francuzom udało się przede wszystkim wykreować niesamowitą atmosferę. Mroczną, niepokojącą i schizofreniczną. Charakterystyczne rozmyte, rozjeżdżające się ścieżki gitar dziś może nie zaskakują, ale jak na owe czasy był to całkiem innowacyjny zabieg. W samych kompozycjach dzieje się niewiele, ale podkreśla to tylko dodatkowo swoisty transowy charakter muzyki Blut. Jeśli dołożyć do tego potępieńczy wokal, finalny efekt po dziś dzień robi naprawdę niezłe wrażenie.
Kwintesencją przyjętego ówcześnie stylu kapeli jest jedyny, utrzymany w wolnym tempie "Chapter V". Właśnie do niego w największym stopniu nawiązują umieszczone na drugim krążku trzy dodatkowe utwory. Świetnie korespondują one z główną zawartością albumu, choć skonstruowane są nieco inaczej; jeszcze bardziej minimalistycznie i hipnotycznie, jeszcze bardziej nie-blackmetalowo, czasem niemal ambientowo, z większym nasyceniem złowieszczego, odhumanizowanego klimatu. Szczególną uwagę warto zwrócić na zamykający całość, 19-minutowy powolny kolos, mający zdecydowanie więcej z doom niż z black metalu.
Dziś, kiedy triumfy święcą bandy w rodzaju Deathspell Omega, wrażenie świeżości "The Mystical Beast of Rebellion" nie jest już może tak duże, ale płyta wcale się nie zestarzała. Materiał na pewno doskonale przypomina, że to właśnie Blut Aus Nord był jednym z prekursorów podobnego grania, które obecnie tak chętnie przyjmowane jest przez wszystkich 'open-minded' miłośników nietuzinkowego black metalu.
Szymon Kubicki