Kto by pomyślał, że dopiero na sam koniec roku będę miał styczność z tak wspaniałymi produkcjami jak After Me, The Flood czy recenzowaną właśnie debiutankcą płytą Forevermore. ''Moths And Rust'' w całej swej rozciągłości, jak na metalcore, to album znakomity, bardzo, ale to bardzo świeży, mimo wielu zapożyczeń z twórczości August Burns Red.
Co więcej, jak na tak młody staż gry (dwa lata), średnią wieku w zespole nie przekraczającą dwudziestego roku życia, jestem pod niemałym wrażeniem pomysłów, umiejętności (perkusista dosłownie zabija) oraz aranżu wszystkich kompozycji.
O Forevermore dowiedziałem się zupełnie przypadkiem na Facebooku, gdzie coraz to więcej formacji buduje swoje profile, uciekając z niestety, ale coraz mniej funkcjonalnego myspace. Zmiany na owym portalu przemilczę, zaś co do tego, jak rozbudowanym narzędziem promocyjnym staje się Facebook, mam nadzieję w przyszłości napisać nieco więcej słów w naszej Muzykomachii. ''Moths And Rust'' to dziesięć super solidnych numerów, utrzymanych w średnio - szybkim tempie z masą przejść, ciężkich i idealnie wkomponowanych (do zarzygania) breakdownów, masą technicznych zagrywek (sweepy w utworze tytułowym i tapping przy solówkach!). Dodajmy do tego niespożyte pokłady melodii, charakterystyczny screamowany wokal plus, co się im akurat zarzuca - bogato eksponowany śpiew, porcję pozytywnych emocji i dobitne liryki, a otrzymujemy produkt okraszony znakiem najwyższej jakości prosto z Indianapollis.
Jakby już tak na siłę chcieć się przyczepić to można całkiem naturalnie zganić ich za raczej 'wiadomy' wizerunek, zbyt częste wspieranie się śpiewem, aczkolwiek, paradoksalnie, to właśnie wokalna technika pozwala ich odróżnić od kopistów August Burns Red. Co więcej, gdyby tak zespół Matta Greinera miał normalnego śpiewaka na stałe, to pewnie brzmiałby jak Forevermore. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Jeśli ktoś chce tylko poglądowo zapoznać się z Forevermore śmiało niech sprawdza utwór tytułowy (nakręcono do niego w pewnym sensie przewrotny teledysk), instrumentalną, piękną i wyciszającą miniaturę - ''Caesura'' lub bardzo agresywny ''Pedestal'' (trzy breakdowny pod rząd!). Dodam jeszcze, że Forevermore to chrześcijanie, co mi akurat w zupełności odpowiada. Wyborny smakołyk na zakończenie ro(c)ku.
Grzegorz ''Chain'' Pindor