Brytyjczycy znów w natarciu! Póki co, Heart In Hand ma na koncie tylko epkę, ale tak wyborną, iż na moment zapomnieć można o krzywdach i złu otaczającego nas świata. Ba! Powiem więcej, słuchając Heart In Hand można się nawet uśmiechnąć, i nie jest to uśmiech politowania. Broń (nie)Boże.
Brytole z Heart In Hand parają się czymś pomiędzy melodyjnym hc spod znaku Hundredth, jak i innych formacji o których już mieliście tutaj okazję poczytać, a bardziej metalową odmianą tego, co post, a jeszcze hardcore. Zatem jakby komuś te tagi nic nie mówiły, tako rzeczę, iż twórczość Heart In Hand zawiera w sobie całą paletę wpadających w ucho melodii, jak i niespożyte pokłady harmonii, oraz o dziwo, sporą dawkę naturalnego, przyjemnego w odbiorze (brzmieniowego) ciepła. Do tego lekka nutka agresji - bez nachalnego silenia się na bycie "tough" i wszystko jasne - powinno się ich kochać, zarówno za strzał między oczy w postaci breakdownu w "Give Blood", jak i za bezpardowone uderzenie w "Getting married in vegas". W Wielkiej Brytanii stopniowo robią coraz więcej zamieszania supportując takie tuzy jak choćby For The Fallen Dreams czy zdobywających coraz większe uznanie, a już grających po całym świecie, takich koleżków jak załoga The Ghost Inside.
I na tym tak szczerze można by zakończyć. Tak jednak nie zrobię, bo materiał ma swoje wady. Jedną z nich jest brak rasowego sing a longa, o które raczej przecież nie trudno w takiej muzyce, oraz czego niestety panowie się nie wystrzegli - a raczej ten, którego tutaj słuchać najwięcej, czyli frontman, to monotonia w materii wokali. Wiem, że drzeć ryja każdy umie lepiej, drugi gorzej, ale Chris mógłby się opamiętać i pójść po rozum do głowy, a raczej po struny głosowe do gardła, i zaryczeć albo z większa werwą, albo zemrzeć już całkowicie na anemię. Linearność jego wokaliz po prostu dobija, więc jeśli miałbym cokolwiek w tym zespole zmienić (choć ukochanych się podobno nie poddaje metamorfozom) to wymieniłbym krzyk. Inną zaś, zważywszy na to, że materiał ma już prawie dwuletnią brodę - jest niezwykle wolne tempo pracy zespołu. To, co prawda nie przekłada się na jakość tego materiału, ale nie rokuje dobrze na przyszłość. A ta przecież najważniejsza!
Grzegorz "Chain" Pindor