O Blind Witness nigdy jeszcze nie miałem okazji usłyszeć. Kanada, z której to panowie pochodzą kojarzyła mi się zawsze (i tak pozostanie) albo z death metalem, lub melo deathem (Archons, Quo Vadis, The Agonist, Kataklysm - tak, Kataklysm też), aż tu nagle okazuje się, że prócz Protest The Hero, kraj z klonowym liściem w fladze ma mi do zaoferowania tak łakomy (core'wy) kąsek jak Blind Witness. Toć to jak spóźniony prezent na moje zeszłomiesięczne urodziny.
Przedmiotem niekłamanej radości malującej się na mej twarzy jest drugi album w karierze Kanadyjczyków, i niestety nie radzę zapoznawać się z pierwszym. Zgoła inna muza, a już z całą pewnością nie na takim poziomie. Dwójka, zatytułowana "Nightmare On Providence Street" to istny festiwal wspaniałych melodii, miażdżących breakdownów, umiejętnie wplecionych technicznych zagrywek, zwłaszcza solówek (własne pochodzenie w końcu do czegoś zobowiązuje, w końcu w Kanadzie wszystko jest tech). Mówiąc jednak prościej a treściwiej: Blind Witness para się mieszanką melodyjnego hardcore'a w połączeniu (co nikogo nie zdziwi) z brutalnym metalcore/deathcore. Fani The Ghost Inside, Counterparts, Texas in July z całą pewnością będą usatysfakcjonowani.
Mnie osobiście rozwala to, jak równo, jak perfekcyjnie to wszystko jest zagrane. Nie ma tutaj ani jednego zbędnego dźwięku, i choć kompozycje są wielowątkowe (na ten przykład absolutny hicior "Baby one more notch") słuchacz nie odczuwa ani zmęczenia, czy to znużenia, a co istotne - wszystko jest w stanie zapamiętać. W porównaniu do powyższych zespołów jedynie blastów jest więcej, a właściwie najwięcej, choć nie jest to element, który przesłaniał by resztę. Pod względem rytmiki, a właściwie aranżu bębnów Blind Witness postawiło poprzeczkę bardzo, ale to bardzo wysoko. Sonny, aktualny perkusista zespołu nagrał bardzo gęste linie beczek szalejąc zarówno z kilkoma rodzajami blastów nawet z gravity blastami (prym pod tym względem wiedzie "For Life", oraz niemalże deathcore'owy "All Alone") czy z częstymi zmianami rytmu przypominając stylem gry pałkera August Burns Red ("Since the Beginning").
Odnośnie August Burns Red, wokalista ABR - Chris Blair udziela się w jednym z najbrutalniejszych songów na płycie (choć mimo wszystko nie ma tutaj słabeusza) wspomnianego już "All Alone". Podobnie jest z Vigilem z mojego ulubionego The Ghost Inside. Ten gościnnie występuje w przytaczanym już cuchnącym nieco crabcore'em "Baby One More Notch". Swoją drogą, główny wokalista Blind Witness chcąc nie chcąc swą barwą głosu bardzo przypomina obu udzielających się na albumie gości, z tą jednak różnicą iż wszelkie bardziej deathcore'owe ryki wychodzą mu znacznie, ale to znacznie lepiej. Tu akurat bez konkretnych porównań - po prostu ma gość gardło nie od parady.
Brzmieniowo również klasa. Mediaskare Records wie w co inwestować lub raczej co sprzątnąć innym sprzed nosa (Victory Records). Blind Witness to chrześcijanie, choć na całe szczęście w swych tekstach nie mówią o wierze czy Bogu. Być może z tego właśnie powodu Victory Records nie zainteresowało się nimi na dłużej. Przy okazji "Nightmare on Providence Street" to koncept album opowiadający osobista tragedię wokalisty formacji - Jonathana Cabana. Problemy na gruncie relacji syn - rodzice, oraz rodzinne patologie to jeden z najczęściej poruszanych tematów na albumie a przy okazji swoista ciekawostka pośród wszystkich tegorocznych wydawnictw (włącznie z 'Deep Blue" autorstwa Parkway Drive).
Absolutne zniszczenie. Co prawda, broszura reklamowa dołączona do tego albumu kłamie - jestem fanem metalu, ale ten album nie odmieni mojego życia. Szkoda.
Grzegorz "Chain" Pindor