W ’95 roku Atrocity, robiąc sobie przerwę od death metalu, nagrało bardzo przyjemny akustyczny mini album z Yasmin. "Calling the rain" się nazywał. Kiedy dowiedziałem się, że szykują powtórkę z rozrywki w postaci kolejnego wspólnego krążka, na mej twarzy zagościł uśmiech. Ten uśmiech, stopniowo, wraz z kolejnymi utworami "After the storm" przechodził w grymas niezadowolenia. Nuuudaaa.
"Calling The Rain" była niedługa, klimatyczna i dobrze eksponowała śpiew Yasmin, obdarzonej fajną barwą głosu. W sam raz do takich kompozycji. "After The Storm" jest eklektyczna, w złym tego słowa znaczeniu. Ciężko uchwycić klimat, płyta przypomina raczej zbiór nagranych na przestrzeni lat nieprzystających do siebie utworów, które teraz postanowiono upchnąć na jednej płycie. Zaczyna się czymś pomiędzy Dead Can Dance a Arcana i...na tym kończą się dobre strony. Można tu znaleźć bardziej transowe, plemienne dźwięki, folk metal i folk na średniowieczną nutę (nie mówię o muzyce dawnej). I zapewniam, że w każdym z wymienionych gatunków znaleźć można ciekawsze zespoły. Chcecie transowej muzyki etnicznej z domieszką niebanalnych dźwięków elektronicznych, sięgnijcie po rosyjskie Ole Lukkoye, chcecie folku, jakiego próbuje na tej płycie Atrocity, zapoznajcie się z francuskim Stille Volk, chcecie folk metalu, Atrocity nie proponuje nic nowego w porównaniu z masą innych znanych w tym gatunku bandów. A wiele z nich, podobnie jak wymienione wcześniej, są po prostu lepsze niż to, co słychać na "After The Storm". I tak na dobrą sprawę największym atutem tej płyty są wokale Yasmin. Aha, no i okładka, która pasowałaby do dobrej folkowej płyty.
Dead Can Dance, Arcana, Stille Volk, Kwartet Jorgi, Ole Lukkoye, Otyg, Falkenbach, Moonsorrow... Jest tyle lepszych rzeczy do słuchania, że szkoda czasu na kolejny ‘natchniony’ projekt. No, chyba że ktoś nigdy nie słyszał żadnego bandu grającego folk, muzykę etniczną czy folk metal. Jeśli się szuka jakiegoś autentyzmu w muzyce, lepiej już sprawdzić norweski zespół muzyki dawnej Kalenda Maya - będzie to przynajmniej obcowanie z naprawdę dobrymi dźwiękami.
Sebastian Urbańczyk