Kiedy usłyszałem ich po raz pierwszy, a było to przy okazji wydania płyty "This is love, this is murderous" pomyślałem, że oto trafiłem na idealną miksturę melodii, ciężaru, agresji i brutalności...
Z płyty na płytę Amerykanie z hrabstwa Orange w Kalifornii urozmaicają swój styl. Ich gitarzysta mówił o inspiracjach m. in. Emperor, Dissection. Już na poprzedniej płycie brzmiało to miejscami, jakby zasłuchiwali się raczej Dimmu Borgir. Na mojej ulubionej "Portrait of the..." słychać było death metalowe patenty, na "The Truth" thrashowe (nagrana po trasie ze Slayerem), a teraz blackowe, co nie zmienia faktu, że mix tego rodzaju patentów z pomysłami Bleeding Through daje wybuchową mieszankę.
O ile wcześniejsze płyty dość wyraźnie różniły się od siebie, o tyle wydana w tym roku "s/t" jest kontynuacją drogi obranej na poprzednim "Declaration". Ta jest jednak lepsza. To trochę tak, jak z “Christ Illusion" i “World Painted Blood" Slayer. Niby muzyka aż tak różna nie jest, niby styl ten sam, ale inne brzmienie, lepsze pomysły dały lepsze utwory, a co za tym idzie, po prostu lepszą płytę.
"Bleeding Through" brzmi dokładnie tak, jak w przypadku takiej muzyki brzmieć powinna. Brutalnie i czytelnie. Nie mogło być inaczej, skoro skomponowany materiał oddany został w ręce Chrisa "Zeussa" Harrisa. Zeuss odpowiedzialny był m.in. za brzmienie Hatebreed, Emmure, the Acacia Strain czy Kingdom of Sorrow. Muzycznie Amerykanie serwują metalcore, z jakim zdążyli zaznajomić słuchaczy na “Declaration". Ich metalcore ma coraz więcej metalu, a mniej core’a. Deathowe czy nawet blackowe huragany przeplatane są umiejętnymi zmianami tempa; czasem pojawi się breakdown. Sporo pracy ma też Marta Peterson, grająca na klawiszach, na widok której połowie metalowców krew ucieka z mózgu w niższe partie ciała. Sporo jest tu klawiszowych akcentów, budujących horrorowy klimat znany z klipów Bleeding Through. To także sprawia, że ich muzyczny biegun przesuwa się w stronę black metalu. Całości dopełniają wokale, znakomicie współgrające z muzyką. Brandan Schieppati dysponuje szerokim wachlarzem możliwości. Co więcej, choć próbował czystego śpiewu na wcześniejszych płytach, na żadnej jego głos nie brzmiał tak dobrze jak tu. Zaznaczę, że jego czysty śpiew nie ma nic wspólnego z, nazwijmy to, gejowskimi zaśpiewami. Ma czystą, mocną barwę, która doskonale sprawdza się w metalu (gorzej byłoby z r’n’b), a i ryknąć potrafi jak mało kto.
W mojej opinii jest to najlepszy album Bleeding Through od czasów "Portrait of the goddess". Utwory są zróżnicowane, ale nie przeładowane, w związku z czym nie męczą słuchacza. Bleeding Through zdołali uniknąć pułapki, w jaką wpadli ich krajanie z August Burns Red, którzy pchają na maksa dużo nut do utworu, co w powiązaniu z produkcją sprawia, że ciężko przebrnąć przez płytę za jednym podejściem, mimo że naprawdę lubię ich granie. Wracając do Bleeding, nieco zmieniony skład i nowa wytwórnia pozytywnie wpłynęły na potencjał twórczy zespołu. Chłopaki złapali wiatr w żagle, więc z niecierpliwością będę wypatrywał ich kolejnego materiału. Po prostu, jak w tytule, Bleeding Through i wszystko jasne.
Sebastian Urbańczyk