Hail Spirit Noir

Eden in Reverse

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Hail Spirit Noir
Recenzje
Szymon Kubicki
2021-03-19
Hail Spirit Noir - Eden in Reverse Hail Spirit Noir - Eden in Reverse
Nasza ocena:
9 /10

Agonia Records, swego czasu mroczna niczym środek norweskiego lasu, od dłuższego czasu dywersyfikuje swój katalog. Kto by pomyślał, że jednym z jej większych sprzedażowych hitów ubiegłego roku okaże się właśnie "Eden in Reverse."

Grecy z Hail Spirit Noir na swym czwartym albumie domknęli muzyczną ewolucję, ostatecznie odrzucając niemal wszystkie typowo metalowe elementy i zanurzając się w oceanie progresywnych brzmień. Zrobili to w iście spektakularnym stylu. Od otwarcia albumu dźwiękami brzmiącymi jak hang (choć we wkładce nie ma wzmianki o wykorzystaniu tego instrumentu), po zamykający krążek, trwający przeszło 10 minut elektroniczny "Automata 1980", "Eden in Reverse" jest prawdziwą perełką, której nie wypada pomijać.

Bez względu na to, czy "Incense Swirls" przywołuje skojarzenia z Oranssi Pazuzu, wokalny udział Larsa Nedlanda w "Crossroads" z miejsca wzbudza sentyment za starym dobrym Solefald, a tu i ówdzie odzywają się echa Enslaved, unikalna tożsamość Hail Spirit Noir lśni na "Eden in Reverse" pełnym blaskiem. Album, niczym płaszcz, spowija elektroniczna aura, która w sporej mierze przesądza o jego wyjątkowości, począwszy od charakterystycznych dla symfonicznego blacku klawiszowych teł ("Incense Swirls", "Crossroads") aż po mocno vintage'we brzmienia, śmiało wysuwające się na pierwszy plan ("Darwinian Beasts", instrumentalny i synthwave'owy "The Devil's Blind Spot", a przede wszystkim soundtrackowa "Automata 1980").

Metalu jest tu jak na lekarstwo, na nieco mocniejsze przyłożenie zespół pozwala sobie właściwie tylko we wspomnianym "Incense Swirls" i doskonałym "The First Ape on New Earth", który brzmi jak najlepszy utwór hipotetycznej kolaboracji Solefald i Enslaved, nigdy przez rzeczone combo nie nagrany. Osobną historią są fenomenalne partie śpiewu Consa Marga i Dimitrisa Dimitrakopoulosa. Zespół zdecydował się na wyłącznie czyste wokale, co okazało się więcej niż słusznym kierunkiem.

"Eden in Reverse" to dla mnie jedna z największych pozytywnych niespodzianek 2020 roku. I choć od czerwcowej premiery albumu minęło już sporo czasu, wciąż regularnie do niego wracam i będę wracać po wielokroć. Miejcie oko na Hail Spirit Noir, ponieważ tworzą wielkie rzeczy.