Subterfuge

Prometheus

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Subterfuge
Recenzje
Grzegorz Bryk
2020-06-03
Subterfuge - Prometheus Subterfuge - Prometheus
Nasza ocena:
8 /10

Wydawanie podwójnego albumu koncepcyjnego przez debiutanta jest działaniem trochę wbrew naturze.

Nawet w latach 70, czasach świetności przemysłu muzycznego, gdy wielkie wydawnictwa wykładały ogromne pieniądze w promocję swoich zespołów, dwupłytowe albumy przeznaczone były tylko dla garstki najpotężniejszych, a i to po gorących negocjacjach.

Tymczasem teraz, w XXI wieku, zupełnie znikąd pojawia się projekt Subterfuge dowodzony przez w gruncie rzeczy anonimowego Tyberiusza Słodkiewicza. Nie dość, że debiutuje on niespełna półtora roku temu podwójnym krążkiem „Projections from the Past” (2018), to na dodatek napisana w błyskawicznym tempie druga płyta jest również podwójna i kontynuuje wątek z pierwszej będąc zarazem ponad półtoragodzinnym koncept-albumem. To przecież brzmi ja koszmar każdego wydawcy! Tymczasem Subterfuge przenieśli się z polskiego Kameleon Records do niemieckiego Pure Steel Publishing.

Niektórzy mówią, że Subterfuge to supergrupa, bo jest tu jednak kilka nazwisk, które możemy znać. Na „Prometheus” za perkusją zasiada Dariusz Daray Brzozowski (choćby Vader, Dimmu Borgir czy Hunter), na wokalu Mateusz Drzewicz, a produkcją zajął się Witek Nowak, obaj związani z doskonale przyjętym heavy metalowym Hellhaim („Slaves of Apocalypse”). Swoje trzy grosze na saksofonie dołożył Piotr Grąbkowski (Blue Cafe), a żeńskie wokale oraz skrzypce są roboty Kingi Lis z Icon. Przyznajmy, że niezła zbieranina osobowości.

I taka jest ta muzyka. To wyjątkowo rozszalały stylistycznie progresywny metal z bardzo częstymi wycieczkami w stronę nadspodziewanie dobrego death metalu, rozpędzonego heavy metalu i istotnych wpływów thrashu. Dodajmy, że wszystkie te metalowe figury są soczyste, odpowiednio masywne i naprawdę potrafią porządnie przykopać. To nie jest jakieś tam przesłodzone progresywne pitu-pitu jak z ostatnich płyt Dream Theater czy do granic możliwości przearanżowanym Almanac, ale rozsierdzone i agresywne łojenie. Zresztą nie dość, że na tym polu rządzą świetne gitary i bębny, to przede wszystkim doskonale obracający się w różnych odmianach metalu Drzewicz: growluje, skrzeczy, serwuje świetne linie heavy metalowe ale i czyste wokale. Przypomina mi w tych stylistycznych roszadach równie plastycznego Sebastiana Najdera z Hellhaven.

Kiedy chce się jednak zainteresować słuchacza na ponad 90 minut trzeba mieć nieco więcej asów w rękawie i tu z pomocą Słodkiewiczowi przychodzą choćby prześwietne partie saksofonu Grąbkowskiego, które w tę estetykę wpasowują się brawurowo, delikatnie jazzując materiał. Również skrzypce ubogacają brzmienie, wplatają wątki folkowe, choćby w „The Meeting” gdzie spotykają się skrzypki z saksofonem. Sporo pojawia się tu momentów akustycznych i spokojniejszych, mocniej właśnie folkowych zbliżając Subterfuge do estetyki Blind Guardian zmiksowanych z Blackmore's Night – w tych fragmentach rządzi Kinga Lis, choć potrafi być i metalową dziewczyną. Jedną z fajniejszych części płyty jest „Experiment”, gdzie dochodzą do głosu wpływy fusion i gdzie pojawia się doskonała technicznie gitara Słodkiewicza. Z kolei nieco mniej apetyczny jest „Chosen One”, w którym zespół czerpie z nu-metalu – na szczęście chwilę później totalnie rozwścieczone „Revenge” rozniesie system.

Co niezwykle istotne „Prometheus” brzmi zawodowo. To płyta nagrana na światowym poziomie. Wszystko tu się zgadza: muzyka brzmi potężnie, jest obwiednio otłuszczona i masywna gdzie trzema, delikatna i zwiewna tam gdzie pojawia się granie akustyczne; wszystkie instrumenty są doskonale słyszalne, a wokale ustawione w idealnym miejscu.

Ma więc tych asów w rękawie Tyberiusz Słodkiewicz naprawdę sporo, ale chyba jednak wciąż nieco za mało na ponad półtora godziny, bo w drugiej części drugiej płyty robi się już nieco za długo. Nawet „The Wall” nie trwał tyle. Myślę też, że gdy ma się w składzie tak świetny saksofon i umie się wpasować go w brzmienie, to warto by dać mu więcej miejsca. Również skrzypcom. Bywają na płycie momenty, na całe szczęście jest ich bardzo mało, gdy zespół niebezpiecznie zbliża się do estetyki Within Temptation. Tego trzeba się pozbyć. Fundament stanowi jednak wściekły metal i to jest świetne.

Wiadomo, że Słodkiewicz pisze już trzecią część swojej historii, więc prawdopodobnie i ona niedługo zakręci się w odtwarzaczach. Ze swojej strony mam nadzieję, że ukaże się jak najszybciej, bo Subterfuge to kawał świetnego i ciężkiego metalu progresywnego.