Haunt What's Left
Gatunek: Metal
Takie niespodzianki to ja lubię. Zresztą, każdy kto jest fanem Protest The Hero, After The Burial, Evita, The Eyes Of A Traitor z pewnością czas spędzony z nowym albumem This Or The Apocalypse nie uzna za stracony. Zwolennicy progresywnego metalcore'a, albo może po prostu: metalu pewnie w jakimś tam stopniu wyczekiwali na ten materiał, ja zaś płytę dostałem całkiem przypadkiem, i był to bodaj najlepszy zbieg okoliczności w tym roku.
Jak do tej pory nigdy nie miałem kontaktu z This Or The Apocalypse, co tłumaczę sobie zbyt dużą ilością kapel, a poza tym nie wszystko złoto co progressive. Parafraza znanego porzekadła ma jednak sens, gdyż o ile dobrze pamiętam rok temu, gdy przeżywałem poważną zajawkę sceną brytyjską, kilka formacji, w tym No Consequences (po którym zdecydowanie za dużo sobie obiecywałem) zawiodły mnie na całej linii. To też wyniosłem z tego naukę i do tego, co mianujemy elitarną wręcz etykietką progresywny, podchodzę z dystansem, ale również, paradoksalnie, z cichym wewnętrznym entuzjazmem.
Co ważne, "Haunt what's left" to drugi pełnowymiarowy krążek tej formacji, który albo (bo debiutu nie znam) potwierdza klasę, lub też (co pewnie bliższe jest prawdy) bije poprzedniczkę na głowę. Zaskakuje mnie perfekcyjny balans pomiędzy potężnym, rytmicznym graniem, oczywiście łamiącym metrum i schematy, o patencie zwrotka refren już nie wspominając (choć nie we wszystkich utworach). Mile łechcą naprzemienne czyste wokale z growlami/screamami, i choć wokalista This Or The Apocalypse do najlepszych na świecie nie należy, jego linie idealnie pasują do przestrzennego charakteru muzyki zespołu. Dokładniej, kiedy trzeba chłop umie i potężnie ryknąć, nawet w wysokich rejestrach ("The Incoherent") jak i pięknie czysto śpiewać ("Subverse"). Na największe pochwały zasługują jednak gitarzyści, którzy tak na upartego by oddać wam obraz z czym This Or The Apocalypse kolokwialnie mówiąc "się je", w swych riffach łączą elementy grup takich jak Norma Jean, August Burns Red, All That Remains, The Autumn Offering, spinając jednak to wszystko w jedną, przemyślaną całość i styl unikalny dla siebie samych. Szczególnie dobrze wypadają solówki, niezależnie czy grane tappingiem czy sweepami - jest na czym zawiesić ucho. O melodiach kreowanych przez gitarowych też można powiedzieć wiele dobrego (zwłaszcza o tych w "Toro", "Hellish", "Subverse"). Czasem jednak brakuje mi tutaj konkretnego przyłożenia, niekoniecznie z blastami, ale choćby tak thrash/metalcore'owo jak w "The Incoherent". Po prostu, gdzieś tam w tej progresji zgubiła się znamienna dla takiej muzyki agresja. Trochę szkoda, ale z drugiej strony to kolejny czynnik czyniący ich "innymi".
Na koniec o brzmieniu. Panowie z This Or The Apocalypse nad swoim dziełem pracowali m.in. z perkusistą Lamb of God co zdecydowanie ma swoje odzwierciedlenie na albumie. Bębny tętnią życiem, a co istotne - nie ma triggerów co mi okropnie imponuje. Dla niektórych TOTA może brzmieć nieco płasko, bez charakterystycznego mięska i brudu, ale o to w tym właśnie chodzi. Selektywność i przestrzeń przede wszystkim. Mocna rzecz, która umili mi czas w przerwach między jaraniem się Parkway Drive.
Grzegorz "Chain" Pindor