Kał należy omijać ponoć szerokim łukiem, nawet nie przyglądając mu się z daleka. Tak należy postąpić w przypadku wątpliwej znajomości z I declare War. Przeważnie jak widać recenzowanym albumom wystawiam w miarę wysokie noty o czym wbrew pozorom decyduje jednak wiele czynników i nie tylko dlatego by zachwalać wyłącznie dobre krążki. Co to, to nie. "Malevolence" to kwintesencja deathcore'a... co niestety nie jest zaletą. Nowe dzieło amerykańskiego kwintetu jest po prostu nudne, męczy a gdzieś tak w połowie odczuwam torsje, czuję też iż zbiera mi się na odruchy wymiotne.... Niedobrze. Bardzo niedobrze.
Doceniam dobry warsztat poszczególnych instrumentalistów (w głównej mierze perkusisty) ale tak jednostajnej muzyki to ja po prostu nie trawię. To ja już wolę sobie puszczać Nile w kółko, gdzie przynajmniej prócz setek tysięcy blastów na sekundę percepcję muzyki wzbogacające egipskie/orientalne smaczki - i nawet (co podkreślam) da się coś z tego zapamiętać. Za to "Malevolence" jest jak tania pusta dziwka lansująca się na parkiecie w podrzędnej dyskotece. Ona sobie jest, ma białe kozaczki, marnej jakości miniówkę, pasek niby z Gucciego, dobra jest na chwilę, na krótki moment poza budynkiem, i można, nawet trzeba o niej zapomnieć by nie mieć urazów psychicznych. Ja tak mam z I Declare War - dosłownie NIC, literalnie N-I-C mnie na tym krążku nie kręci. Monotonne wokale, wygładzone do granic możliwości brzmienie, kompletny brak jakiejkolwiek motoryki, nawet (niby) celowo poukrywanych melodyjek nie ma. To ja się pytam co to jest, co?
Co gorsza, nawet te super techniczne zagrywki na gitarach mnie nie kręcą, a jedynie zastanawiam się czemu one mają służyć? Potwierdzeniu tezy, iż reprezentują (nie biedę, choć można się pospierać) falę - generic deathcore'owych nikomu nie potrzebnych zespołów, które grają technicznie, brutalnie, ciężko, ale bez jakiegokolwiek polotu, pomysłu i młodzieńczej finezji. Toć już z tej samej stajni Chelsea Grin wypada lepiej, co samo w sobie jest już paradoksem, ale mniejsza z tym. Jeżeli jesteś fanem nowoczesnego metalu zza oceanu pod żadnym pozorem nie sięgaj po I Declare War, papkę z mózgu lepiej sobie zrobić w trakcie melanży z Psyopus niż z tym... czymś. Puzzle składające się na układankę zatytułowaną "Malevolence" ułożyłby z pewnością każdy choć trochę obeznany we współczesnej scenie. Po cichu liczę na to, że za dwa lata z pomocą nieboskiej iskry uda im się wykrzesać coś znacznie lepszego, może nawet bez monotonnych breakdownów.
Grzegorz "Chain" Pindor