Różni Wykonawcy

Ladies and Gentlemen On Acid

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Różni Wykonawcy
Recenzje
Konrad Sebastian Morawski
2020-01-27
Różni Wykonawcy - Ladies and Gentlemen On Acid Różni Wykonawcy - Ladies and Gentlemen On Acid
Nasza ocena:
7 /10

Acid Drinkers, sto lat!

Chciałoby się życzyć sto litrów wina, ale to marny wynik, jak na legendarnych rockersów z Poznania, którzy właśnie świętują trzydziestolecie działalności scenicznej. Skutkiem tego świętowania jest album tribute zatytułowany „Ladies and Gentlemen On Acid”, na którym wystąpiła grupa muzyków z polskiej sceny rockowej i metalowej, tudzież innych nurtów muzycznych. Zresztą przedstawiciele tych ostatnich, wywodzący się z reggae Gutek, czy na co dzień reanimująca bigbita Ania Rusowicz zaprezentowali utwory Acid Drinkers w jakże oryginalnej interpretacji. Ale po kolei.

Na krążku znalazło się łącznie piętnaście utworów. Tyle samo ile dziś Acids mają albumów studyjnych na koncie. To nie oznacza, że każdy krążek Poznaniaków posiada swoją reprezentację na tym urodzinowym tribute. Domyślam się, że dobór kompozycji wynikał raczej z inicjatywy muzyków, którzy wystąpili na „Ladies and Gentlemen On Acid”, aniżeli z sugestii wydawcy czy jakiegokolwiek innego smutnego pana w garniturze. Można nawet stwierdzić, że zestaw kawałków na tym krążku oraz ich ułożenie przypomina okładkę debiutanckiego albumu Acid Drinkers, pamiętnego „Are You a Rebel?” z 1990 roku. W dwóch słowach: niezły bałagan!

Najliczniej reprezentowanym krążkiem jest „Infernal Connection” z 1994 roku, czyli album uznawany za najlepszy materiał studyjny poznańskiej kapeli. Pomijając błądzące w korytarzach psychodelii wykonanie „The Joker” przez Krzysztofa Zalewskiego, zawodnicy spod znaku Vader, Illusion, The Sixpounder i Hostia oddali iście diabelski hołd trzydziestoletnim jubilatom. Ciężko, rzeźnicko i brutalnie brzmią numery „Dancing in the Slaughter-House”, „Drug Dealer” oraz „66.6” (...a jakże), a ze swojej potężnej struktury – poprzedzonej demonicznym intro, następnie naładowanej kapitalnymi seriami riffów gitarowych i partii perkusji – nie traci nic wielki utwór tytułowy. Pomijając więc przerysowanego Jokera, aż chce się wykrzyczeć, że „Infernal Connection” wciąż urywa głowę. To płyta symbol, która dziś mogłaby się doczekać jakiegoś porządnego wznowienia.

Reprezentację wczesnych utworów Acid Drinkers stanowią też zawodowe wykonanie „I Fuck The Violence” Huntera – dreszcze na skórze! – a także solidna propozycja od Corruption pod postacią „Poplin Twist”. Natomiast kategorię udziwnień, numerów w stylu freak of the month, z pewnością uzupełnia interpretacja „Pizza Driver” w wykonaniu BiFF. Sama kompozycja, wywodząca się z albumu „Vile Vicious Vision”, zawsze miała w sobie dużo jajecznego humoru, ale wykonanie BiFF sprowadza ten charakterystyczny acidowski humor do poziomu grzecznej, może trochę znudzonej komedii. Za to dużo czadu na krążku dostarczają jeszcze None zasuwając w rytm klasycznego „Rattlesnake Blues”, czy też Proletaryat na nutach „Pump The Plastic Heart”. To mocne dowody żywotności starszych utworów Acid Drinkers.

Tymczasem kompozycje z nowego wieku brzmią… inaczej. O ile jeszcze muzycy Decapitated zasuwają jak szaleni w rytm utworu „Fuel Of My Soul”, pomijając może plażową wstawkę, o tyle już Ania Rusowicz z mięsistego „Blues Beatdown” uczyniła balladę. Zatem każdy kto pamięta zamknięcie albumu „Verses Of Steel” może przeżyć duże zaskoczenie. Nie odmawiając nic talentowi Ani Rusowicz, to jej interpretacja z oznaczonego już wersami legendy „Blues Beatdown” uczyniła to, co niegdyś Tori Amos z „Raining Blood” Slayera. Do tego trzeba mieć odpowiednie nastawienie. Tymczasem do jeszcze innego poziomu emocji zaprasza niejaki Gutek w kompozycji „Madman's Joint” i Kasia Nosowska w „My Soul's Among The Lions”, które zostały nagrane na modłę acidowskich fishdicków. Nie są już formą mięsistej celebracji thrashowych klasyków Acid Drinkers, tylko czymś w rodzaju zakąski. Do wódki albo do muzyki, która nawet nie próbuje przypominać oryginału.

Całość imprezy wieńczy mezalians kapeli z Kasią Kowalską w coverze „What a Wonderful World”, do którego kilka riffów dołożył też Litza. To jedyny utwór, który łamie koncepcję tribute, bo słyszymy tu Titusa i resztę kapeli. W sumie więc ten kawałek, jak i cały album „Ladies and Gentlemen On Acid” okazują się dość chaotycznym i przypadkowym połączeniem wybranych numerów Acid Drinkers. Ciężko powiedzieć, że ten tribute oddaje przekrojowo trzydzieści lat kapeli na scenie, ale z pewnością stanowi szaloną wariację na temat twórczości Acids. To kolekcja nieuporządkowanych, nagranych bez motywu przewodniego i wybranych w oparciu o różne motywacje kawałków. Nic nie szkodzi. To wciąż twórczość Acid Drinkers, która – ekstrawagancka, czy też do kości metalowa – przyciąga uwagę. Sto lat, Acids!