The Hu

The Gereg

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy The Hu
Recenzje
Konrad Sebastian Morawski
2019-11-22
The Hu - The Gereg The Hu - The Gereg
Nasza ocena:
10 /10

W Polsce kapele metalowe są prześladowane przez ludzi, którym wydaje się, że są wyznawcami chrześcijaństwa, a w Mongolii granie metalu wiążę się z zaszczytami, choćby takimi jak najwyższe państwowe odznaczenie, które na dniach otrzyma zespół The Hu.

Zespół wywodzący się z Ułan Bator powstał przed trzema laty, a w ubiegłym roku zaprezentował szerokiej publiczności pierwsze próbki swojej twórczości. Duży debiut przypadł na rok 2019 pod postacią albumu zatytułowanego „The Gereg”. Materiał spotkał się z dużym zainteresowaniem szeroko rozumianego świata rocka i metalu, na co bez wątpienia wpływ wywarło egzotyczne pochodzenie The Hu. To atut kapeli, która w swojej muzyce dzieli się ze słuchaczami kulturą Mongolii.

Wszak na pierwszym dużym albumie The Hu usłyszymy cały zestaw egzotycznych instrumentów, wśród których na pierwszy plan wysuwa się morin chuur z główką w kształcie głowy konia i strunami z włosów końskiego ogona. Spróbujmy sobie jeszcze wyobrazić, że to instrument, który jest wpisany na zaszczytne listy dziedzictwa UNESCO, a jego charakterystyczne brzmienie niemalże w całości wypełnia album „The Gereg”. Fani strun powinni więc poczuć się tu niemalże jak na mongolskim stepie. Ponadto w zawartości krążka usłyszymy brzmienie mongolskiego fletu cuur, lutni topshur, mongolską odmianę drumli oraz rodzaj śpiewu mongolskiego zwanego chöömej, będącego również częścią dziedzictwa UNESCO. Całość została stworzona przez – uwaga – dyplomowanych muzyków, stąd też możecie być przekonani, że na pierwszym albumie The Hu doświadczymy wysokiej klasy wykonania muzyki.

Krążek zawiera dziewięć utworów, będących prawdziwym hołdem dla folk metalu i heavy metalu, a przede wszystkim dla języka mongolskiego i dziedzictwa kulturowego Mongolii. Trudno rozszyfrować przesłanie zawarte na „The Gereg”, bo większość materiału zawartego na krążku nawiązuje do dialektyki mongolskiej, aczkolwiek ufając anglojęzycznym wstawkom i wypowiedziom członków The Hu płyta opowiada o ważnych etapach bogatych dziejów Mongolii. Silna i aktualna w tym państwie tożsamość z podbojami Czyngis-chana niemalże wypływa ze słów wyśpiewanych przez Galbadrakha Tsendbaatara i wspierających go pozostałych trzech członków zespołu. Sam tytuł dzieła nawiązuje do tzw. pajdzy (mongolskiego: gereg), nadającej przywileje nobilitowanym Mongołom w XIII wieku, co dobrze wpisuje się w klimat Imperium Czyngis-chana i jego następców.

Konstrukcje utworów okazują się wielowarstwowe. Muzycy The Hu bywają drapieżni na tyle, na ile Mongołowie dziś mogą być wojowniczym plemieniem. Tak oto grupa nie stroni od metalowych akcentów, choć wszystkie stanowią integralną część folkowego klimatu – specyficznego, bo tak w słowach, jak i w dźwiękach zlokalizowanego w sercu Azji, która dla Europy i USA pozostaje nieodkrytym światem. The Hu woła o naturę, którą zaprasza do swojej muzyki, prezentując dodatki ze świata fauny i flory, ale też opierając się na sekcji wokalnej zastępującej niekiedy sekcję instrumentalną. Jakże nastrojowo i podniośle wybrzmiewa tu „The Great Chinggis Khaan”, który w rockowym anturażu celebruje mongolskie tradycje i dziedzictwo jednego z największych zdobywców w dziejach świata. Na krążku nie brakuje też kompozycji nawołujących dusze słuchaczy do medytacji. To wielkie duchowe przeżycie.

W tej klimatycznej mongolskiej muzyce nie brakuje rocka i metalu, ale w przypadku „The Gereg” to tylko tło. Świat, który The Hu otwiera przed swoimi słuchaczami, to folk wprost z Mongolii. Pomiędzy instrumentami ogranymi w Europie i USA wybrzmiewają tu instrumenty ludowe – jednym z nich staje się także charakterystyczna sekcja wokalna. Twórczość The Hu jest więc przygodą, która wzbogaci świadomość i wiedzę słuchaczy na temat dalekiego kraju. Jego kultura nigdy nie była tak atrakcyjna, jak dziś. Potomkowie Czyngis-chana podbijają świat. Mongolia znowu jest wielka.