Tenebris

Legendarna

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Tenebris
Recenzje
Grzegorz Bryk
2019-05-24
Tenebris - Legendarna Tenebris - Legendarna
Nasza ocena:
7 /10

Banda pod dowództwem niestrudzonego Przemysława "Szymona" Szymaniaka, jest trochę jak kometa, która raz na parę wieków mija Ziemię wywołując nieco szumu, by zaraz potem popaść w zapomnienie i niebyt, aż do kolejnego powrotu.

Tenebris to jedna z tych grup, o której mówiło się, że ma papiery na wielkie granie. Każdy kolejny krążek wzbudzał spore poruszenie, szczególnie u krytyków mówiących o oryginalności, poruszaniu się po muzycznych szlakach nieuczęszczanych prawie przez nikogo innego. Niestety, nie szło to nigdy w parze z popularnością. Zespół coraz bardziej schodził do podziemia, pojawiał się tylko od czasu do czasu, wydawał muzykę nieregularnie. Stawał się trochę legendą, albo jeszcze lepiej - klechdą. Zespołem, o którym się wiele słyszało, ale się go nie widziało. Bo nawet, gdy Tenebris wychylał się ze swojej nieobecności, to w sposób niszowy, u małych wydawców, z niskim nakładem, więc z automatu nie miał dostępu do szerszej widowni.

Ostatni krążek Tenebris – „Alpha Orionis” - ukazał się ponad sześć lat temu i wtedy wydawało się, że Tenebris wreszcie gotowy jest na regularność, bo był to album dopracowany, nieźle brzmiący, a przede wszystkim zawierający muzykę aktualną, a nie tak jak było chociażby na „Leavings of Distortion Soul” (2009), z której materiał pochodził jeszcze z roku 1999 (wokale dograno w 2009). Niestety próżne były to przypuszczenia, bo po „Alpha Orionis” zespół znikł tak jak robił to w przeszłości.

Po latach powrócił z „Legendarną”. Krążkiem w pewnym sensie bezprecedensowym dla Tenebris. Zespół, który do tej pory zajmował się obcymi cywilizacjami, porwaniami przez tychże i teoriami spiskowymi, obecnie śpiewa o kulturze prapolskiej i plemionach lechickich. Jak mówi Szymaniak: „jestem całym sercem za Legendarną Polską, Lechią, całym jej zaginionym światem, wielością plemion, bogów, ziem i najwspanialszym, najstarszym językiem. Inaczej nie będzie”. Tłumaczył się tu przede wszystkim z tekstów w języku polskim, zupełnie jakby był to jakiś poważny zarzut rzucony w kierunku Tenebris. Mało tego, prócz tekstów własnych, Tenebris skorzystali z pomocy liryków Mickiewicza („Dziady”), Słowackiego („Król Duch”) oraz Baczyńskiego i Romana Zmorskiego. Z tego ostatniego wzięto fragment, który mógłby uchodzić za swoiste kredo „Legendarnej”:

wróci –
– wróci w stare gniazdo
stare prawo, stara mowa
i natchnione Słowian życie

Również Mickiewicza i Słowackiego Tenebris cytują z ich najbardziej tajemniczych i mrocznych dzieł, odnoszących się do dawnych wierzeń, podań i świata duchów.
Ciężko jednak mówić o „Legendarnej” jako zupełnie nowym studyjnym dziele. Przede wszystkim dlatego, że połowa tego 35 minutowego krążka składa się z materiału nagranego podczas pracy nad „Alpha Orionis”, czyli z roku 2012. I to wyraźnie słychać w brzmieniu tych numerów, które są zdecydowanie lepiej nagrane, czystsze i wyraźniejsze, gdy tymczasem materiał zarejestrowany pomiędzy 3 i 6 maja 2018 roku na sali prób w zakładach Vera w Łodzi jest brudniejszy, „podziemny”, mniej wyraźny. Najmocniej niestety ucierpiały wokale, które są praktycznie niezrozumiałe i przykryte warstwą instrumentalną, co może stanowić pewne pocieszenie dla wszystkich tych, którzy oburzyli się, że Tenebris śpiewają po polsku.

Na gruncie instrumentalnym obu częściom „Legendarnej”, czyli tej premierowa (strona A) i tej pochodzącej z 2012 roku (strona B) zdecydowanie bliżej jest do połamanej formy „Alpha Orionis” niż bardziej przebojowego „Leavings of Distortion Soul”. Przy czym strona A czerpie również bardzo dużo z death metalowych korzeni Tenebris, jest brutalniejsza i bardziej „pierwotna”, gdy tymczasem strona B jest mocniej matematyczna, techniczna. Najogólniej jednak zespół wciąż gra wypadkową Voivod połączonego z gitarowymi warkoczami King Crimson, czyli metal progresywny w swojej ekstremalnej formie. Pojawiają się, tak jak to miało miejsce w przeszłości, dźwięki pozamuzyczne tworzące płynne przejścia między utworami.

Nie mam jednak do Tenebris pretensji o to, że serwują rzeczy z przeszłości, tym bardziej, że to naprawdę kawał świetnej muzyki. Wszystkie cztery numery („Gnome”, „Trembling Giant”, „Alpha Orionis” i „They Are Here”) robią niesamowite wrażenie instrumentalną techniką, pomysłowością i błyskotliwymi aranżami. Trzon „Legendarnej”, czyli premierowe kompozycie („Wieleci”, „Wolarz”, „Perunowy” i „Jeno”), wypadają równie przekonująco – jest w nich sporo klimatu, brutalnego naturalizmu i ciekawych rozwiązań kompozycyjnych, aczkolwiek mogłyby brzmień trochę lepiej, szczególnie na wokalach.

„Legendarną” Tenebris na pewno nie znajdzie nowych słuchaczy, aczkolwiek jestem niemal pewien, że za kilka lat krążek (materiał ukazał się również na płycie winylowej) będzie poszukiwanym przez kolekcjonerów klasykiem. Warto więc brać, póki jest, tym bardziej, że muzycznie również potrafi zainteresować.

Powiązane artykuły