Kriegsmaschine

Apocalypticists

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Kriegsmaschine
Recenzje
Sebastian Urbańczyk
2018-12-19
Kriegsmaschine - Apocalypticists Kriegsmaschine - Apocalypticists
Nasza ocena:
10 /10

„Kiedy spoglądasz w otchłań, otchłań również patrzy na ciebie”. Ten cytat z Nietzschego precyzyjnie ujmuje to, co dzieje ze słuchaczem w czasie lektury najnowszego materiału Kriegsmaschine. M. i Darkside prowadzą nas ku pustce. I czynią to z najwyższym kunsztem.

Krakowski duet nagrał trudny w odbiorze materiał. Wymagający uwagi, skupienia. Chwilami wręcz przytłaczający. W zasadzie, od ogółu do szczegółu, otrzymujemy dzieło kompletne. Muzyka, warstwa tekstowa, graficzna tworzą spójną, nierozerwalną całość. Inny projekt tych artystów, Mgła, kipi od emocji – i odbiorca wchodzi w temat czynnie. Tu od pierwszych dźwięków słuchacz zostaje sparaliżowany i jest w stanie tylko biernie obserwować, co ta muzyka z nim robi. Biorąc pod uwagę aurę obu projektów, można powiedzieć, że Mgła i Kriegsmaschine to dwie strony tego samego medalu. Każdy kolejny numer na "Apocalypticists" jest jak przejście do kolejnego kręgu piekła Dantego. W tych dźwiękach zawarto kosmiczną pustkę, absolutną nicość, ciemność. Nieludzka muzyka.

Utwory są napisane i zaaranżowane po mistrzowsku. Z głośników sączy się lawa. Z daleka wydaje się, że spływa leniwie, jednak gdy się zbliży, pochłania człowieka w ułamku sekundy. Tak się czuję w kontakcie z tym krążkiem. W okamgnieniu zostaję złapany w potrzask, chwilę później już mnie nie ma. Partie gitar nie są skomplikowane. Żentara skupił się na budowaniu klimatu, płytę zdominowały hipnotyczne riffy. Może nie jest to trans serwowany przez zespoły z katalogu Instant Classic, mniej jest krążenia wokół tematu, dużo szybciej docieramy do sedna i z tego punktu ruszamy. Działa to jednak tak samo dobrze.

Zimne, transowe riffy to tylko połowa sukcesu. Nie byłoby mowy o pełnym, gdyby nie partie Macieja Kowalskiego (Darkside). Ten znakomity bębniarz uczestniczył w różnych – lepszych i gorszych – projektach, ale to u boku M. jego talent eksplodował. Zarówno płyt Mgły, jak i Kriegsmaschine z jego udziałem mogę słuchać dla samych partii perkusji. Pozornie tak niewiele trzeba, by grać ciekawie. Odważnie wyjść poza schemat, złamać rytm, tylko tyle i aż tyle. Gitary na "Apocalypticists" zostawiają sporo przestrzeni, którą z wielkim wyczuciem wypełnia właśnie Darkside. Trzeba to znowu powiedzieć: absolutnie po mistrzowsku. We Mgle bębny napędzają poszczególne utwory, w Kriegsmaschine prowadzą przez nie. Raz zahaczając o rejony jazzowe, innym razem zwracając się ku plemiennemu, prymitywnemu w swoim charakterze bębnieniu. To praca Kowalskiego wynosi ten album ponad przeciętność.

Kriegsmaschine nagrali świetną płytę. Wszystko się tu zgadza, od kompozycji przez aranżacje po produkcję. M. nie po raz pierwszy w tym roku wykonał w tym zakresie dobrą robotę (Voidhanger, Cultes Des Ghoules). Zimne brzmienie, transowe riffy, charakterystyczne wokale i znakomite partie bębnów oraz klimat, jakim spowity jest "Apocalypticists", składają się na jedno z najlepszych blackmetalowych wydawnictw ostatnich lat. Niełatwe, wymagające całkowitej uwagi, ciągnące słuchacza ku pustce, ale bez wątpienia przynoszące satysfakcję. Kiedy krążek się kończy, za każdym razem siedzę jeszcze chwilę odrętwiały, sparaliżowany, czuję się, jakby ktoś wyssał z pokoju powietrze. Dopiero po chwili wraca świadomość. Inaczej być nie może, kiedy przez pięćdziesiąt minut spogląda się w otchłań.