Vitja

Mistaken

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Vitja
Recenzje
Grzegorz Pindor
2018-09-12
Vitja - Mistaken Vitja - Mistaken
Nasza ocena:
7 /10

Niemiecka Vitja bardzo niebezpiecznie zbliża się do poziomu popularności jeśli nie Caliban, to z pewnością Callejon.

Sukces tego zespołu podyktowany jest nie tyle marazmem na niegdyś najpłodniejszej i znaczącej dla metalcore’a scenie, co raczej zebraniem wszystkiego, co w teutońskim corze najlepsze i podanie tego dania w sposób w miarę świeży, nowoczesny i delikatnie ocierający się o djent. O ile pierwszy longplay Vitja nie wieszczył sukcesu, tak kolejna EP i drugi long przypieczętowały obecność tego bandu na rynku. Jak zatem wypada trzecia oficjalna pozycja w dyskografii kwartetu z Kolonii?

Na tyle interesująco, aby przed zapowiadaną na późną jesień premierą Beartooth wracać do tego albumu jeśli nie z uśmiechem na twarzy, to myślą, iż melodyjny metalcore nie taki straszny jakim go malują. Swoją drogą, panowie bardzo śmiało zerkają w stronę nowoczesnego, niemal stadionowego rocka i – czego im życzę – w końcu wyjdą poza własny rynek, zapełniając kolejne kluby. Póki co, własne terytorium pozostaje właściwym targetem, a odbiorców takiej muzyki w Niemczech nie brakuje. Jedyną wadą Vitji jest swoista zachowawczość (gros płyty na jedno kopyto), ale jeśli brać pod uwagę jak daleko odeszli od połamanego /deathcore’owego łojenia na rzecz eksperymentów z brzmieniem pokroju ostatniego In Flames czy Papa Roach, zmiana jest duża, zauważalna i chcąc nie chcąc, jest ona progresem.

Panowie najbardziej przekonująco wypadają w utworach, w których metal schodzi na drugi plan („High On You”) i tylko naklejka Century Media na okładce informuje, że tak naprawdę mamy do czynienia z zespołem na wskroś metalowym. Stojący za mikrofonem David Buele ma ciągoty do tego aby pchnąć swój zespół w komercyjne rejony i nie będę im miał tego za złe, bo lepsze to niż próba wynalezienia metalcore’owego koła na nowo. Jeśli jednak mam być zupełnie szczery, „Mistaken” to raptem przyjemny, ale mimo wszystko przerywnik, zapełniający czas przed kilkoma naprawdę dużymi premierami zapowiadanymi na koniec roku.