Aborted

TerrorVision

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Aborted
Recenzje
Grzegorz Pindor
2018-08-28
Aborted - TerrorVision Aborted - TerrorVision
Nasza ocena:
8 /10

Daleki jestem od bycia fanem Aborted, zwłaszcza że mój wewnętrzny kuc od wielu lat rozkochany jest w trójcy Vader, Bolt Thrower (od niedawna Memoriam) i At The Gates.

Dlatego moje zainteresowanie belgijską młócką było i w zasadzie nadal jest znikome (za wyjątkiem kamienia milowego „The Archaic Abbatoir”). Mimo to najnowsza pozycja w dorobku Svena De Caluwe i spółki to jedna z najlepszych płyt w gatunku jakie słyszałem od ładnych paru lat. Tłumaczę to sobie tym między innymi tym, że „TerrorVision” ma bardzo, ale to bardzo wiele elementów tożsamych dla deathcore’a i slamu, jednakże będąc świetnym podsumowaniem burzliwej i napędzanej blastem kariery tej cenionej w Polsce hordy. Mariaż techniki i grindcore’owej brutalności w połączeniu z umowną przebojowością (solówki!) przemawia do mnie jak nigdy, a po raz kolejny odświeżony (ale już sprawdzony w bojach) skład wyraźnie trzyma rękę na death metalowym pulsie, co rusz wtrącając elementy wykraczające poza nieco skostniały gatunek.

I tu brawa, bo w - nazwijmy to - mainstreamie śmierć metalu od jakiegoś czasu działo się delikatnie mówiąc niedobrze, a dosadniej, wszyscy zaczęli zjadać własne ogony, a tu proszę, niespodzianka. Nie dość, że równie trzy kwadranse z Aborted mijają jak z bicza strzelił, to nie mam problemu aby wskazać co najmniej cztery potencjalne hity które z łatwością rozpoznam na klubowym lub festiwalowym koncercie grupy. W gąszczu tak intensywnych dźwięków i kolejnych super szybkich salw od okularnika Kena Bedene, okładającego swój zestaw perkusyjny z prawdziwą nienawiścią i chirurgiczną wręcz precyzją, to niemały plus, gdyż w przypadku większości takich produkcji (casus ostatnich longów Dying Fetus i Misery Index) ciężko spamiętać coś więcej niż singiel, albo dwa.

Zwyżkę formy zalicza również wokalista Aborted, który z wiekiem – przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie – ryczy jeszcze mocniej, zwłaszcza głębokimi growlami. Swoją drogą, staram się sobie przypomnieć kiedy ostatni raz słyszałem pig squeal w wykonaniu Svena – i nie da rady. Przez gros czasu i tak krzyczy w swoim unikalnym stylu, lawirując pomiędzy dwoma, trzema odmianami wyżej wspomnianych wyziewów, ale to właśnie kiedy drze się w ten charakterystyczny hardcore’owy sposób, jestem kupiony. Zresztą nie tylko przez Svena, co przez całokształt „TerrorVision”. Dawno nie słyszałem tak dobrej, intensywnej i nie dającej chwili oddechu płyty. Jeśli ktoś w tym roku uratował death metal od przeciętności to właśnie Aborted.