Betrayer

Scaregod

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Betrayer
Recenzje
Szymon Kubicki
2018-07-27
Betrayer - Scaregod Betrayer - Scaregod
Nasza ocena:
7 /10

Sześć lat po powrocie na scenę Betrayer prezentuje nowy album "Scaregod". Pod każdym względem lepszy od poprzednika.

Wydany w 2015 roku "Infernum in Terra" nie do końca potwierdzał sens wskrzeszania Betrayer po 17 latach niebytu. Kultowy status debiutanckiego "Calamity" z 1994 roku nie dawał wystarczająco dużej przewagi w przepychaniu się przez tłum zespołów, które od tego czasu próbują orać żyzne, choć wyjątkowo monokulturowe deathmetalowe poletko. Nieszczególnie pomógł w tym również pozbawiony ikry średniak "Infernum in Terra", który z całą pewnością wymagał dopracowania pod względem kompozycji oraz brzmienia. Jego następca, "Scaregod" to już jednak nieco inna historia. Płyta jest mocniejsza, bardziej masywna, zdecydowanie lepiej brzmi i w udany sposób czerpie z klasyków gatunku.

To ostatnie nie jest zresztą żadnym zarzutem w stylistyce, w której od lat dominuje twórczy kanibalizm, a miażdżąca większość albumów różni się między sobą jedynie detalami. Stylistyce, która mimo to wciąż nieźle sobie radzi, bo przecież nie trzeba odkrywać koła na nowo, by zaproponować coś naprawdę przyzwoitego i wartego poznania. Wiedzą o tym zarówno giganci i weterani gatunku, z których wielu świetnie funkcjonuje kurczowo trzymając się ogranych patentów, jak i mniej znane ekipy, powoli pracujące na swoją markę. Właśnie tak jest w przypadku "Scaregod". Krążek nie rości sobie pretensji do zrewolucjonizowania deathmetalowej sceny, a Betrayer robi to, co potrafi najlepiej - łomocze aż miło, do tego bardziej interesująco niż poprzednim razem.

Już promujący płytę, otwierający materiał "We Are Rebels" poza swoistą deklaracją zespołu ("We are rebels, we rise against the light") zapowiada niemal wszystko, czego można spodziewać się po najnowszym wcieleniu kapeli. Przyspieszenia (choć bez szaleńczych temp), masywne zwolnienia, gdzie najlepiej słychać producencki wkład Malty, trochę technicznych zagrywek (ale bez przesady, Betrayer bliżej do Deicide niż do Gorguts) i bujającego groove, świetnie osadzone w kompozycjach, niewymuszone solówki, uwypuklona tu i ówdzie dobrze pracująca sekcja, wreszcie pierwszoligowy growling Beriala. Złóżcie te klocki w jedną całość i otrzymacie solidną budowlę pod szyldem "Scaregod". Fakt, że z takimi klockami mieliście już wielokrotnie do czynienia raczej nie powinien psuć radości z zabawy.

Krążek nie jest przesadnie agresywny i zdecydowanie nie męczy intensywnością czy gęstością partii. Koszalińskie trio nie zapomniało o przestrzeni w kompozycjach i woli upraszczać schematy niż brnąć w nadmierną gmatwaninę dźwięków. W tym przypadku wyszło to na dobre. Osobiście brak mi tu nieco oldschoolowych urozmaiceń, takich jak w "Ashes of the Vatican" (dalekie echa "Chapel of Ghouls" Morbid Angel), które świetnie wpasowały się w koncept zespołu. A gdyby tak po podobne rozwiązania Betrayer sięgał nieco śmielej? Tak czy owak, "Scaregod" to udany materiał i warto dać mu szansę.