Disconnected

White Colossus

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Disconnected
Recenzje
Konrad Sebastian Morawski
2018-07-23
Disconnected - White Colossus Disconnected - White Colossus
Nasza ocena:
9 /10

Powołana we francuskim Troyes kapela Disconnected zadebiutowała właśnie dużym albumem zatytułowanym „White Colossus”. To debiut na miarę piłkarskich mistrzów świata!

Materiał wydany nakładem Apathia Records dobrze odzwierciedla muzyczną filozofię Adriana Martinota, Ivana Pavlakovicia, Auréliena Ouzouliasa, Romina Manogila i Romaina Laure, którzy proponują słuchaczom nowoczesny metal rzekomo wypełniony wpływami takich kapel jak Alter Bridge, Gojira czy Deftones. Muzyka zawarta na „White Colossus” brzmi żywiołowo, postępowo i progresywnie. Trzeba bowiem sobie uświadomić, że oprócz wymienionych inspiracji Disconnected kreuje swój samodzielny styl, oferując wyjątkowo przekonującą twórczość, za którą kryje się solidne przygotowanie techniczne muzyków zespołu oraz ich wizjonerskie podejście do metalu progresywnego.

Premierowy album francuskiej kapeli zawiera dziesięć kompozycji. Muzycy już na starcie wyprowadzają kilka potężnych ciosów w utworze „Living Incomplete”. Soczyście brzmiące riffy gitarowe, aktywna perkusja i balansujący pomiędzy growlem a czystymi partiami wokal okazują się prostą, ale skuteczną metodą na współczesny prog metal. Szybkie tempo utworu, podszyte technicznymi popisami instrumentalistów i krótką, acz przejmującą przestrzenią, stanowi jakże zachęcające otwarcie „White Colossus”. Jest w tym też sporo nośnego klimatu. To więc kompozycja doskonała na singla, tak się zresztą stało, bowiem jej zwarta formuła daje dobre wyobrażenie o możliwościach Disconnected. Na krążku znalazło się jeszcze kilka utworów o podobnym zagęszczeniu środków instrumentalnych. W tytułowym „White Colossus” kapela z Troyes nie jest tak agresywna, jak w otwarciu albumu, a utwór opiera się technicznym kunszcie gitarzysty Adriana Martinota i perkusisty Auréliena Ouzouliasa, którzy w finale proponują serię porywających wypuszczeń. Całość brzmi bardzo nowocześnie, zrywając zarazem z nawiązaniami do klasyków metalu. Podobnie jest w przypadku „The Wish”, w którym grupa łączy agresję, szybkość i nośne patenty, tak jakby próbowała przygotować ten numer na drugiego singla.

Naprzeciw tej secesji wobec klasyków metalu wychodzi za to „Losing Yourself Again”, któremu blisko do korzennego rock n' rolla. Disconnected, nie tracąc swojej tożsamości, proponują serię dobrych rockowych zjazdów, którym wyjątkowo służą improwizacje gitarowe Martinota i kołyszący wokal Ivana Pavlakovicia. W ten sposób kotłujące się patenty instrumentalne w finale utworu, na czele z klasyczną solówką gitarową, wyciągają na chwilę album ze skojarzeń o futurystycznych zapędach Disconnected. Inaczej jest za to w pozostałych kawałkach tworzących debiut Francuzów. O ile jeszcze „Blind Faith” wprowadza nieco klimatu groove, a Martinot pośród niezłych riffów gitarowych proponuje także świetną, korzenną solówkę, o tyle w pozostałych częściej albumu - w różnych jego fragmentach - daje się zauważyć, że kapela porusza się po szerokich horyzontach, w pełni wpisując się w koncepcję wizjonerskiego metalu progresywnego i zarazem zadając kłam wcześniej wymienionym wpływom. Muzycy tworzący skład Disconnected są już ograni w różnych kapelach, stąd też naturalna chemia, która się pomiędzy nimi zawiązała nie jest wyłącznie dziełem przypadku, ale też zdobytego doświadczenia.

Tak oto na „White Colossus” znalazły się liczne urozmaicenia. W kosmos odlatuje „Wounded Heart”. Przestrzenny klimat utworu, niesiony subtelnym wokalem Pavlakovicia i technicznymi popisami instrumentalistów, może przywoływać uzasadnione skojarzenia z twórcami nowoczesnej sceny brytyjskiego prog metalu, jak choćby z Tesseract. Tyle że w przypadku Disconnected daje się odczuć ducha Troyes, ową lokalną tożsamość, która zdecydowanie działa na korzyść zespołu. Kompozycja zdaje się w swej strukturze rosnąć w obecności słuchacza, będąc jednym z najlepszych prog metalowych przykładów predyspozycji grupy. W „For All Our Sakes” mszalny obrzęd przechodzi w atakujące, ostre metalowe riffy i growlujący wokal. Wymiany pomiędzy gitarą a perkusją przywołują skojarzenia z początku albumu. Całość jest wściekła, choć muzycy próbują zadbać też o właściwy dla siebie klimat nowoczesnego, nieco sterowanego cyfrowymi dobrodziejstwami brzmienia. Do tego dochodzą zapierające dech efekty, echa i wokalizy. To jeden z najlepszych utworów na „White Colossus”, będący też etykietą zmian jakie zachodzą we współczesnym metalu progresywnym. Tym zmianom ton nadaje również Disconnected.

Na krążku nie zabrakło też warstwy eksperymentalnej. Zaskakująco brzmi „Feodora”, który w nieco prowokującej, zagranej w średnim tempie konwencji, tworzy atmosferę spopielonej ballady. W niektórych momentach wniebogłosy wydziera się tutaj Pavlakovic, aby po chwili zanurzać się w melancholijnym, nieco podszytym mrokiem klimacie. Skala i barwa wokalisty sprawnie wpisują się w twórczość Disconnected zaprezentowaną na debiucie. W sumie więc być może dobrym podsumowaniem albumu jest „Blame Shifter”, który zdaje się zbierać wszystkie pomysły zespołu w całość – z jednej strony dowodzi agresywnej natury kapeli, aby z drugiej zaprezentować jej melancholijne oblicze. Świetnie brzmią tu instrumenty, tak jak cała produkcja płyty, która robi wrażenie, znakomicie tez prezentują się instrumentalne przestrzenie, których mogłoby być jeszcze więcej. Stempel na albumie stawia „Armageddon”, którego popisowy charakter polega na fantastycznych zjazdach gitarowych, towarzyszącej im atmosferze futuryzmu i dziwnej do wytłumaczenia rockowej lekkości, które w rezultacie tworzą napisy końcowe mówiące: „...ciąg dalszy nastąpi!”.

Ja nie mogę się doczekać! Pierwszy album Disconnected dostarczył mi wielu pozytywnych wrażeń, choć po kilku utworach musiałem zmienić swoje nastawienie, które niepotrzebnie budują podawane w mediach inspiracje zespołu. Kapela czerpie od wielkich twórców rocka i metalu, ale tylko na zasadzie instrumentalnego kunsztu. Na „White Colossus” otrzymujemy samodzielną tożsamość, która definiuje kierunek do jakiego zmierza współczesny metal progresywny. Disconnected w potrafi tworzyć agresywnie i melancholijnie, kreować struktury, które zabiorą słuchacza do świata rytuałów i deszczy, a także dawać mu kopa do działania. Dajcie się porwać „White Colossus”!