Primordial

Exile Amongst The Ruins

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Primordial
Recenzje
Grzegorz Pindor
2018-05-09
Primordial - Exile Amongst The Ruins Primordial - Exile Amongst The Ruins
Nasza ocena:
8 /10

Primordial to wciąż mało popularny zespół, który, o dziwo, odnosi największe tryumfy występując okazyjnie na większych europejskich festiwalach.

To błąd, bowiem każda kolejna epicka przygoda z irlandzkim zespołem to kawał pierwszorzędnej, emocjonującej rozrywki, przypominającej o wielowymiarowości heavy metalu. Nie bez kozery wspominam o tym gatunku, ponieważ to właśnie heavy odgrywa tutaj największą rolę, a ekstremalne punkty odniesienia, takie jak doom czy black, to tylko wątki poboczne. Nie będę ukrywał, że uwielbiam heavy metal, może nieco zbyt słodkawy, zwłaszcza z Niemiec, ale dopiero po latach rozumiem dlaczego taka Manilla Road ma status kultowy. Zresztą Primordial, na swój sposób, głównie ze względu na narrację wokalisty A.A. Nemtheangi, podąża podobną ścieżką, choć na moje ucho jednak dużo ciekawszą, bo mocno zakorzenioną w wojennym chłodzie.

Dziewiąty krążek w dorobku grupy, następca fenomenalnie przyjętego „Where Greater Men Have Fallen”, rozwija pomysły zaprezentowane na tym wydawnictwie. Panowie mają jednak w zanadrzu kilka nowych sztuczek i mam tu na myśli zwłaszcza sprawy brzmieniowe. O produkcji perkusji na „Exile Amongst The Ruins” jeszcze długo będzie się mówiło, choć nie wiem, czy aby na pewno w superlatywach. Póki co uważam, że nieco schowane z tyłu bębny, kontrastujące z bardzo, ale to bardzo mocno wysuniętym w miksie wokalem wcale nie są dla tej pozycji ujmą. Trzeba się… wsłuchać, aby z czasem docenić zarówno surowy sound, co bardzo gęstą grę Simona O'Laoghaire, który z pewnością, gdyby mógł, albo pozwalały na to utwory, znacznie częściej wciskałby blasty.

Kolejna rzecz, Primordial słynął z długich, epickich kompozycji. Nie inaczej jest tym razem, choć w tym wypadku zapętlone do granic możliwości motywy mogą (ale nie muszą) odrzucić przeciętnego słuchacza. Siła tej płyty tkwi jednak w podążaniu za głosem lidera, a dopiero potem za czysto muzycznymi niuansami. W każdym razie, w przeciwieństwie do poprzedniczki mamy tutaj więcej melodyjnych motywów, a jeśli pojawiają się doom metalowe dłużyzny (i nie mam na myśli czasu trwania utworów), to tylko po to, aby podkreślić charakter kompozycji. Tu przyznam, że początkowo ilość patosu na „Exile Amongst The Ruins” ale także całkiem trafnej obserwacji postępującej degrengolady społeczeństwa, początkowo mnie odrzucały. Głównie ze względu na nadmiar emocji.

Nie jest to łatwy krążek, na pewno nie na jedno posiedzenie, ale nawet po wielu odsłuchach (absolutny faworyt to „Where Lie The Gods”), stwierdzam, że mimo wszystko jest to materiał skierowany do wąskiego grona odbiorców. Dla wielu będzie za mało ekstremalny i zbyt wzniosły, dla innych - ze względu na ponad godzinną podróż po zakamarkach irlandzkich umysłów - zbyt rozbudowany i za mało skondensowany. Ja jestem gdzieś po środku - widzę w tej muzyce wizję i doceniam koncept. Jeśli tak ma wyglądać dzisiejszy heavy metal, to jestem za...