Hellhaim

Slaves of Apocalypse

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Hellhaim
Recenzje
Grzegorz Pindor
2018-01-17
Hellhaim - Slaves of Apocalypse Hellhaim - Slaves of Apocalypse
Nasza ocena:
8 /10

Hellhaim pojawiają się znikąd, i szturmem podbijają serca rozkochanych w heavy metalu pismaków.

Nie ma się co dziwić, bowiem stołeczna formacja gra naprawdę dobrze, mieszając przy tym trzy do bólu klasyczne gatunki jakimi są hard & heavy, death i thrash metal. Najwścieklejsze momenty są tu jednak dodatkiem do przebojowej, nie pozbawionej techniki i feelingu kanonady a’la Grave Digger, tyle że na sterydach. Mało tego, w najmniej podręcznikowych momentach, panowie zbaczają z metalowego kursu w kierunku hard rocka i tylko wokal przypomina nam o tym, że mamy do czynienia z kapelą, której mimo wszystko bliżej do Accept niż Skid Row.

„Slaves of Apocalypse” zawiera raptem dziewięć, ale za to świetnie wyważonych kompozycji. Co prawda materiał jest wprost stworzony na rynek niemiecki i azjatycki, ale nawet w kraju nad Wisłą, gdzie zachwycamy się „dziewczynami z kebabem”, panowie mogą odnieść sukces. Potrzeba odrobiny samozaparcia i przemyślanej drogi biznesowej, nie kuriozalnych tras w Chinach, a stopniowej ekspansji tam, gdzie heavy/power kochają najbardziej. Jest więc materiał, dobry wokalista spajający całość również, do tego całkiem przyzwoite brzmienie. Wypisz wymaluj zespół gotowy na karierę. Jest jedno ale. My to wszystko już słyszeliśmy i choć warszawscy muzycy mają papiery na wielkie granie, wcale nie wiadomo czy uda im się przebić. W kraju już są w ścisłej czołówce, jeśli nie na podium takiego grania – co do tego nie mam wątpliwości. Pozostaje kwestia, czy rynek jest gotów wchłonąć kolejny taki zespół tak aby nie stał się wiecznym supportem większych bandów. 

Póki co zachęcam do sprawdzenia debiutu formacji, choć niekoniecznie do rozkładania go na czynniki pierwsze, bo łatwo zauważyć, że panowie stoją na gatunkowym rozdrożu, ukazując inne oblicze w każdym z dziewięciu numerów. Całości słucha się jednak z odpowiednią dozą ciekawości, zwłaszcza gdy panowie zbaczają z „jedynej słusznej” heavy metalowej drogi. Jest dobrze, czas pokaże na jak długo.