I Was Born Twice

Risen

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy I Was Born Twice
Recenzje
Grzegorz Bryk
2018-01-04
I Was Born Twice - Risen I Was Born Twice - Risen
Nasza ocena:
7 /10

Gdzieś w metalowej ekstremie Bielska-Białej, na gruzach dwóch pachnących siarką i diabłem kapel Mirrordead i Borderline Personality Disorder, sformowała się ekipa I Was Born Twice.

Można się tylko domyślać, czy nazwa bandu ma coś wspólnego z walką jaką stoczył jego wokalista Tom Tatoń. Kilka lat temu stwierdzono u niego nowotwór złośliwy i choć dziś, po latach leczenia i kilku operacjach jest - jak sam stwierdził - "czysty", to z tak skurwysyńską i inwazyjną chorobą nigdy niczego nie można być pewnym.

Zespół z początku celował stylistycznie w brutalny nu metal i zwierzęcy metalcore, czego dokumentem jest całkiem nieźle przyjęta przez krytykę EPka "Tickets to Limbo" z 2014 roku. Ostatecznie I Was Born Twice na pierwszym pełnowymiarowym wydawnictwie postanowili trochę odciążyć kaliber granych dźwięków. To nie tak, że zupełnie zarzucili pierwotny plan, bo "Risen" to album przede wszystkim nu metalowy ze znacznymi wpływami metalcore'a, ale całość została złagodzona okazjonalnie melodyjnymi refrenami i wzbogacona stylistyką deathmetalową, industrialną i groove metalową. W chwili obecnej to taka wypadkowa Soulfly i Slipknot.

Z rzeczy najbardziej bezpretensjonalnych i wściekłych wypada wymienić mocarny "Prophet" i połamany "Through The Tide", które są wyraźnie zespolone stylistycznie z EPką "Tickets to Limbo" - szczególnie z rozjuszonym numerem "Black Devils" z tej płytki. "Wolfpack" uderza deathmetalowymi wokalami, ale łagodzi całość podkolorowanym nu metalem refrenem. "Shattered Reflection" zaczyna się nawet alternatywno rockowo, by zaraz rozpędzić się blastami i ponownie chwytliwym quasi-refrenem. W nu metalu unurzane są "Beyond", "Manifesto" i "Crown of Dignity". „Wasted” wskoczy na tory metalcore'owe, a wieńczący album "Revelation" zbliży się nawet do takich kapel jak Linkin Park i Limp Bizkit.

I Was Born Twice to kapela grająca brutalnie, nisko, z odjazdami do łamania utworów na gruncie rytmiki i potwornie ciężkimi riffami. Znaleźć można sporo wstawek industrialnych i elektronicznych. Ciekawie wychodzą wokale, bo z jednej strony mamy Toma Tatonia zajmującego się growlami wyższymi, z drugiej Filipa Kosia od wrzasków niskich, bulgotliwych. Debiutancki "Risen" na pewno powinien przykuć uwagę wszelkich wielbicieli metalowej ekstremy ze sznytem nowoczesnego grania.