Panuje przekonanie, że polska scena metalowa sięgnęła zenitu i nie ma wiele nowego do zaoferowania. Biorąc pod uwagę obecne dokonania liderów gatunku, rzeczywiście można odnieść takie wrażenie. Nic bardziej mylnego! Wystarczy trochę przekopać podziemie by natrafić na całkiem urodzajne gleby.
Za przykład może posłużyć Cryptic, szatański skład prosto z Mszany Dolnej. Ich ponad 9-letnia działalność zaowocowała debiutanckim krążkiem "Infinite Torment". Co jednak mogą zaoferować górale bez skrzypiec w kapeli? Na początek należy wyjaśnić jedną kwestię - członkowie zespołu określają swój styl jako death metal z domieszką staroszkolnego trashu. Faktem jest, że podczas 27-minutowego seansu nasze bębenki zostaną zaatakowane brzmieniem, któremu zdecydowanie bliżej do pierwszego gatunku. Mimo tego w niektórych sekwencjach bezsprzecznie słychać inspirację klasykami, z kultowym Vaderem na czele. Wszystkie dziewięć kompozycji (jedna na rok?) zawiera zarówno brutalne, mocne riffy jak i charakterystyczne, melodyjne solówki. Na uwagę zasługują przede wszystkim zagrywki z "Kingdom of the Blind", które mimo prostoty potrafią wpaść w ucho. Kolejne utwory prezentują się równie dobrze. "Salvation" raz po raz miota krwistymi breakdownami, a "New Existence" na przemian porywa cwałującymi zwrotkami i stępującym refrenem. Na setliste trafiła również poprawiona wersja "Nightmare". Dzięki temu można się przekonać, jakie postępy poczynił Cryptic od wydanego w 2004 roku dema.
W parze z udanymi kompozycjami idzie kunszt muzyczny. Na pierwszym planie błyszczy przemyślana perkusja. Co prawda bębniarz nie poraża astronomiczną prędkością, jednak jego partie potrafią zaskoczyć. Wysoki poziom prezentują również wokaliści. Zarówno głęboki growl jak i zakrawający o czarny metal wrzask jeżą włosy na plecach. Całość dopełnia duet gitarzystów, na przemian atakujących słuchacza brutalnymi, minimalistycznymi riffami oraz lżejszymi, bardziej melodyjnymi zagrywkami. Niespodziewane zmiany tempa i gęsto rozmieszczone flażolety pilnują, by w tabulatury nie wkradła się monotonia. Ich ścieżki idą w parze z dudniącym, gęstym basem. Zastrzeżenia budzi jedynie techniczna strona albumu. Momentami odnosi się wrażenie, że producent nie wyeksponował niektórych partii w należyty sposób. Cóż, biorąc pod uwagę ograniczenia wynikające z budżetu można odpuścić popełnione grzechy.
Nie ulega wątpliwości, że Cryptic zaliczył udany debiut .Mało kto po zaszytej w podziemiu kapeli spodziewałby się równie przemyślanego albumu. "Infinite Torment" mimo wad potrafi zachwycić i wzbudzić apetyt na dokładkę. Pozostaje mieć nadzieję, ze ekipa spod Tatr nie siądzie w dolinach i niebawem zaskoczy zupełnie nowym materiałem. Czas pokazać, że łojeniem też można wspiąć się na szczyt.
Michał Zieliński