Mam olbrzymi sentyment do tego zespołu. Był rok ’92, kiedy wróciłem z Placu Mirowskiego z trzema taśmami, będącymi premierowymi wydawnictwami austriackiej Miasmy, szwedzkiego Pan-Thy-Monium i tych Amerykanów właśnie. Extreme conditions demand extreme responses. Tak brzmiał tytuł ich debiutanckiego albumu. I taka była ta muzyka - ekstremalna do bólu. Znakomite teksty celnie opisujące rzeczywistość, kwestie społeczno-kulturowe, dopełniały całości.
Przyznam, że nie lubię wydawnictw koncertowych, wolę studyjne płyty albo DVD. Dźwięk live bez obrazu traci dla mnie sens. Nie inaczej jest w przypadku "For grindfreaks..." Zdecydowanie wolałbym klasyczne DVD z tym materiałem. Jednak to już kwestia indywidualnych preferencji. Jestem pewien, że niejednemu maniakowi tej grindcorowej bandy ten krążek przyniesie wiele radości. W moim odczuciu, jak w tytule płyty - For grindfreaks only... Rzecz dla fanów.
Sebastian Urbańczyk