Heathen

The Evolution Of Chaos

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Heathen
Recenzje
2010-02-10
Heathen - The Evolution Of Chaos Heathen - The Evolution Of Chaos
Nasza ocena:
8 /10

Na tę płytę czekało wielu zarówno posiwiałych metalowców żyjących sentymentami jak i nastoletnich znawców, którzy wczoraj poznawszy "Victims of Deception" zostali thrasherami pełną gębą. Było nie było każdy kto choć trochę lubi thrash metal od kilku lat wypatrywał daty wydania tego długo zapowiadanego powrotu. W końcu "The Evolution of Chaos" ujrzała światło dzienne. Jak to zatem jest z tym powracającym po latach Heathen?

Jest dobrze. Zapewne jak to przy każdej nowej płycie wywołującej spore emocje w internecie pojawiły się na forach i w recenzjach epitety typu "album roku", "powrót dekady", "thrash metal masterpiece" itp.. Nie wiem, nie śledzę. Wiem, że podchodząc bez większych emocji zostałem usatysfakcjonowany nową płytą Heathen, a to świadczy dobrze, skoro oczekiwań nie miałem praktycznie żadnych. Ale żeby bić jakieś niesamowite pokłony przed "The Evolution of Chaos" czy pomniki budować...Nieee, to po prostu i aż bardzo dobry thrash metalowy album.

Na pewno, co istotne, wielkim plusem tego wydawnictwa jest fakt, iż Heathen zachowało swojego ducha. Słuchając "The Evolution of Chaos" ma się wrażenie, że "Victims of Deception" wyszło nie 19 a ledwo parę lat temu. Heathen jednak nie posilił się na sentymenty i wysmażył witalną produkcję, która, mówiąc kolokwialnie, urywa jajca i wsadza je do rozdziawionej szeroko z zachwytu paszczy. Sound jest po prostu kapitalny, straszliwie mocarny i dynamiczny. Słuchając tej płyty mam wrażenie, że wszystko "samo" idzie do przodu, nie umiem tego wyjaśnić... Podsumowując - brzmienie posiada naturalną moc, i nad tym warto było się chwilę pozachwycać. Kolejną istotną zaletą tej płyty są solówki. Właściwie wciąż mam problem z ogarnięciem co się dzieje w poszczególnych kompozycjach. Bo słucham ich tylko dla tych partii solowych! Lee Altus to gwarancja jakości, co udowadnia obecnie w Exodus, więc i tym razem nie zawodzi. Riffy łatwo wpadają w ucho ("No Stone Unturned") i są wysokiej jakości, jednak gdy dochodzi do samotnych podróży po gryfie to, matko i córko, dech zapiera. Połączenie plastyczności i niebanalnej techniki, to jest to!

Same utwory są różnorodne, to niemal archetypiczny speed/thrash z masą urozmaiceń po drodze umilających słuchanie. Nie są to może kompozycje, które z miejsca stają się metalowymi hitami, takich z roku na rok coraz mniej...Ale przyjemność z słuchania jest ogromna. Czy jest to kawałek bardziej stonowany, czy prujący do przodu jak marynarz po długaśnym rejsie do swej dziewoi cały czas mamy do czynienia z równym poziomem, który jednych porwie, drugich trochę mniej. Ale nikt nie powie, że "The Evolution of Chaos" wypełniają jakieś zapychacze tudzież kawałki nieudane.

"The Evolution of Chaos" nie jest dziełem wybitnym, jakim zapewne niektórzy chcieli by je widzieć. Ale to bardzo, baaardzo równy krążek, kawał porządnego thrash metalu. Brak na nim jakiejś takiej iskry bożej, którą wyczułem chociażby ostatnio na "Ironbound" Overkill, brak jakiejś może większej świeżości. Ale i tak "The Evolution of Chaos" wystarcza, by świetnie spędzić czas przy wysokopoziomowym thrash metalu.

Grzegorz Żurek

 

Zdaniem Grzegorza "Chaina" Pindora:

Może wielu z Was to poważnie zdziwi, ale prócz core'a, lubię też inne gatunki muzyczne, Jednym z nich jest thrash metal - mój absolutny faworyt od wielu lat. Zarówno ten popularny, w postaci dokonań Megadeth, Slayera czy Metallica (Anthrax mimo wszystko najmniej), jak i ten z tzw drugiej fali, w której to akurat ulokowały się moje ulubione formacje jak Watchtower, Forbidden, Cyclone Temple, Artillery czy... Heathen właśnie!

Można się z tym nie zgodzić, ale takie '"Victims of Deception'' to zdecydowanie najlepszy album schyłku i początku lat 90. i z takiego przeświadczenia nikt mnie nie wyprowadzi. Pięć lat po wydaniu ''powrotnego'' demo z trzema, niezwykle zachęcającymi utworami, doczekaliśmy się pełnowymiarowego albumu. Lee Altus na co dzień zasilający szeregi Exodus na całe szczęście znalazł wystarczająco dużo czasu, by skupić się na Heathen, co w moim własnym odczuciu pozwoliło przebić dokonania Exodus. Nowy album Heathen to swoisty thrash metalowy monument, pełen power metalowego feelingu, świetnych melodii, zadziorności, agresji osadzonej na współczesnym, masywnym brzmieniu. To krążek obfitujący w bogactwo dźwięków i pysznych solówek.

Z takimi albumami obcuje się w niekłamaną radością, macha się baniakiem przy każdym szybszym riffie, a w miejscach, gdy panowie dają nam odetchnąć, chylimy czoła przed ich zdolnościami kompozytorskimi. ''Dying Season'' czy ''Silent Nothingness'' to festiwal morderczych riffów, kanonady nie dające ustać spokojnie w miejscu. Jeżeli ktoś jeszcze ma wątpliwości co do tego, kto dzierży pałeczkę w thrash metalu, śmiało może się ich wyzbyć. Do czasu wydania nowego albumu Machine Head, kolejnej pozycji Testament nawet młodzianie z Evile i Bonded By Blood muszą znać swoje miejsce w szeregu - czy tego chcą czy nie. Niezależnie od tego co powie rynek oraz znawcy lepsi ode mnie, choć ja takowym nie jestem, ciężko z ''The Evolution of Chaos'' konkurować. I to na każdej płaszczyźnie, począwszy od samej struktury kompozycji, zmian tempa, przejść, żonglowania patentami, czy może ostatecznie - wokalnie, bo David White udowodnił, że z heavy metalową manierą można zaśpiewać wszystko, a i jak trzeba krzyknąć to potrafi.

Jedyną wadą może być czas trwania ''The Evolution of Chaos'', aczkolwiek godzina z Ex... przepraszam, Heathen, mimo wszystko mija bezkolizyjnie, najwyżej zrobicie sobie przerwę i zaczniecie tak od monumentalnego ''A Hero's Welcome''. Na ''The Evolution of Chaos'' udzielają się zarówno członkowie Exodus (co jest logiczne) ale nawet i... Sadus! Steve DiGiorgio zabija basem w ''No Stone Unturned'', a słuchacz pozostaje z szeroko otwartą paszczą łaknąc coraz to więcej i więcej...

Takich płyt się nie recenzuje, a słucha dla własnej przyjemności. Niech będzie to nawet hedonizm. Basta. Przerwa z pisaniem na jakiś czas (śmiech).

Grzegorz ''Chain'' Pindor