Z tym melodyjnym śmierć metalem jest taki problem, że gdy Carcass pokazali światu "Heartwork" a At The Gates "Slaughter of the Soul" to nikt więcej nic rewolucyjnego nie zdziałał w tej materii. Owszem, pojawiały się porywające płyty Dark Tranquillity, In Flames czy Arch Enemy ale karty od dawna rozdane leżały już na stole.
Disarmonia Mundi, niestety dla nich, również zalicza się do kategorii zespołów odtwórczych. Ale co warte zaznaczenia, na "The Isolation Game" chłopaki pokazują potencjał. Najnowsza propozycja Włochów to rzecz, której słucha się naprawdę miło. Na pierwszy rzut ucha materiał brzmi trochę Soilworkowo, ale nic dziwnego skoro Ettore Rigotti namówił do gościnnego położenia na płycie śladów wokalnych Bjorna "Speeda" Strida, jedną z legend sceny. Dodać do tego solówki Olofa Morcka z Nightrage i skład personalny daje pewne przeświadczenie o jakości całości.
Ale to nie nazwiska grają, co zauważam często w przypadku "all stars" ekip. Disarmonia Mundi pożyczając patenty na kompozycje od In Flames i romansując z elektroniką niczym wspomniany już Soilwork tworzy bardzo energetyczną mieszaninę dźwięków. Od otwierającego album "Cypher Drone" dostajemy prujący do przodu nowoczesny metal, z masywnym brzmieniem (ale serio, to nienaturalne, betonowe łupanie perkusji dla dodania ciężaru to lekka przesada), rozpędzonymi zwrotkami i melodyjniejszymi refrenami, w których całość nie traci wcale metalowego pazura. Problem zaczyna się w okolicach "Building Empire of Dust", w którym wychodzi lekki brak pomysłów na rozwijanie kompozycji. Disarmonia Mundi trochę zbyt kurczowo trzyma się schematów growl tu, czysty wokal tam, solo, chorus i finito (chociaż stara się chociażby w "Stepchild of Laceration" od początku do końca death metalowym i dzięki pojawiającym się niekiedy interludiom)...Na pewno nadrabiają ten poważny mankament na "The Isolation Game" świetną pracą gitar. Mamy tutaj istną kopalnie świetnych zagrywek, które powinny znajdować się na nowoczesnej melodic death metalowej płycie.
Dla fanów Soilwork czy mocniejszego oblicza In Flames ta płyta będzie na pewno objawieniem. Disarmonia Mundi nie stroniąc od melodii pozostaje wciąż mocarnym metalowym aktem, o czym niejedni ich koledzy po fachu zapomnieli. Kwestie tego, że ta płyta nie jest żadną rewolucją rozważcie w sumieniach sami. Było nie było słucha się więcej niż przyjemnie.
Grzegorz Żurek