Oto doom/death metal dla prawdziwych ortodoksów. Tylko oni mają szansę przeżyć w starciu z "Silencing the Moments...". Trzeba być prawdziwym ortodoksem, żeby w dobrym stanie przebrnąć przez ten krążek, charakteryzujący się kompletnym brakiem jakiejkolwiek akcji. Niezahartowani zasypiają zanim wybrzmi pierwszy ponaddziesięciominutowy klocek, weterani mają szansę dotrwać do końca, nie wiem jednak po co mieliby to robić.
To, że i tak wolę słuchać takie płyty jak "Silencing The Moments" niż dziesiątki innych wypucowanych krążków z "nowoczesnym metalem" czy innym metalcorem nie zmienia faktu, że Remembrance to druga, czy trzecia liga doom metalu. Zespół, który niczego nie wnosi do gatunku i którego braku na scenie zapewne nikt by nie zauważył. Co gorsza jest to kolejna wpadka Firebox, która świadczy o tym, że instynkt Ramiego Hippi do wyszukiwania naprawdę interesujących nowych kapel nieco się ostatnimi czasy stępił.
Szymon Kubicki