Lubię My Shameful, gdyż to obecnie jeden z najbardziej wyrazistych zespołów na fińskiej scenie melancholijnego doom/death. Aż do "The Return to Nothing" zespół zauważalnie rozwijał swój styl, niestety "Descend" to objaw pewnego zmęczenia materiału i nie pomógł tu nawet fakt, że My Shameful to teraz pełnokrwisty zespół, a nie, jak dotychczas, solowy projekt Sami Rautio.
Niemieccy muzycy mu towarzyszący wciąż jednak nie mają zbyt wiele do powiedzenia, gdyż za całość niezmiennie odpowiada Sami. A temu chyba pomału kończą się pomysły. W trybiki walcującej maszyny My Shameful dostało się trochę piasku i zespół zatrzymał się w miejscu. W żadnym razie nie jest to jednak kiepski album. "Descend" to wciąż klasowy materiał, ale chwilami sprawia wrażenie nieco wymęczonego i zachowawczego. Kapela okopała się na dobrze sobie znanych, z góry upatrzonych pozycjach, przez co słychać tu mniej świeżych pomysłów, ciężko też wyróżnić jakikolwiek utwór, może z wyjątkiem mojego ulubionego, zamykającego płytę "Self-Abuse". Sami Rautio dobrze jednak wie o co chodzi w doom/death metalowym graniu, dzięki udało się stworzyć płytę klasyczną dla tego gatunku, a jednocześnie uniknąć nudy, a o to zdecydowanie nie jest tak łatwo. Bez zmian pozostały charakterystyczne dla My Shameful elementy, ale mam wrażenie, że "Descend" jest nieco bardziej melodyjny i melancholijny za to mniej mroczny niż poprzednik.
Tak czy siak, nawet w nieco słabszej formie najnowszy materiał My Shameful daje radę znacznie lepiej niż pozostałe, wydane w ostatnim czasie przez Firedoom/Firebox płyty Dark The Suns, Colosseum czy Remembrance. Miłośnicy takiego grania powinni pamiętać o "Descend" i raczej nie będą zawiedzeni.
Szymon Kubicki