Season of Mist błysnęło prawdziwie marketingowym podejściem, wydając DVD wszystkim zespołom, które wystąpiły we wrześniu 2005 r. na festiwalu Sonic Solstice w klubie Rockefeller w Oslo. Tak więc, wizualizacji swojej muzyki doczekali się Confessor, Tsjuder, Arcturus, oraz Red Harvest. Do tego, limitowane wydawnictwa tych płyt powrzucano w tak samo wyglądające blaszane konserwy.
Ale, wracając do bohaterów tej recenzji, zdaniem Fenriza z Darkthrone - "In the world of live shows Red Harvest is Godzilla!". Nie wiem, co Fenriz dokładnie miał na myśli, ale chyba nie to, że zespół na scenie przypomina tę powolną i jakże straszną "bestię", graną przez aktora w gumowym kostiumie, niszczącą japońskie tekturowe miasta. Kiedy miałem mniej więcej sześć lat, posiadaną przeze mnie gumową figurkę Godzilli zmuszałem do licznych walk z innymi postaciami i muszę przyznać, że zawsze dostawała baty od E.T. Może dlatego, że, skubany, miał za dużą głowę, żeby można było ją, ot tak, odgryźć. No chyba, że Fenrizowi chodziło o poziom niszczycielskiej siły generowanej przez Norwegów na scenie. Z tym polemizować nie będę, bo niestety nie dane mi było zobaczyć ich na żywo. Pozostaje więc tylko substytut w postaci DVD.
Moje subiektywne zdanie jest niestety takie, że na "Harvest Bloody Harvest" nie do końca udało się uzyskać oczekiwany poziom agresji. Studyjne płyty Red Harvest zabijają, ale DVD już raczej tylko delikatnie kąsa, z rzadka rozdając nieśmiałe klapsy. Nie twierdzę przy tym, że jest to wina zespołu, który, co widać, stara się jak może, ale niestety ich wysiłki zostały zniweczone przez realizatorów tego materiału. Przede wszystkim, podobnie jak to miało miejsce w przypadku Arcturus, kompletnie nie udało się oddać dynamiki i agresji występu Norwegów, a wszystko brzmi jakby zza grubej szklanej szyby. Na szczęście, przy drugim podejściu do tego DVD było nieco lepiej, ale pierwsze wrażenie - lekkiego rozczarowania, pozostało. Koncert nie jest szczególnie długi. Zespół sprawiedliwie potraktował zarówno "Internal Punishment Programs" jak i "Sick Transit Gloria Mundi", gdyż właśnie kawałki z tych albumów wypełniły większość setu, do którego dorzucono jeszcze trzy utwory z "Cold Dark Matter".
Także zaserwowane na deser dodatki okazały się być z gatunku dietetycznych. Kilka ujęć z próby zespołu, odbywającej się w czymś, co wyglądało na budynek z epoki późnego Gierka, teledyski do "Wounds" z dwójki, "The Burning Wheel" z "Hybreed" oraz "Sick Transit Gloria Mundi". Do tego cztery, marnej jakości, bootlegowe utwory m.in. cover GGFH. I tyle. Niespecjalne to wydawnictwo, taka tam ciekawostka. Szkoda, że zespół tej klasy, co Red Harvest, nie postarał się o coś lepszego.
Szymon Kubicki