Out of the Voiceless Grave
Gatunek: Metal
Dokładnie taki death metal lubię. Szybki, surowy, bez technicznych wygibasów i zbędnych ceregieli.
Co prawda, wielu może pomyśleć zupełnie inaczej, skoro na naszych łamach wielokrotnie pochlebnie wyrażałem się o Soilwork, a zdarzyło mi się wychwalać pod niebiosa niemal wszystkie projekty Christiana Alvestama (ex- Scar Symmetry). Z jednej uwielbiam przepych, atmosferę i "smaczki" melodyjnego death metalu, z drugiej celebruję nienawiść i zniszczenie typowe dla bardziej tradycyjnego oblicza gatunku prezentowanego przez hordy pokroju The Lurking Fear. Między jednym i drugim światem jest jednak kilka łączników i dziwnym zbiegiem okoliczności wszystkie znajdują się w tej supergrupie. Filarem zespołu są m.in. panowie z At The Gates, więc nie dziwota, że "Out of the Voiceless Grave" nie wychodzi z mojego odtwarzacza.
Szwedzki kwintet serwuje nam intensywną dawkę śmierć metalu w najlepszej postaci. Jeśli zwalniają tempa, to po to, aby dać upust mrocznym zapędom, wplatając nieprzyjemne melodie, a kiedy mkną do przodu, głównie za sprawą fenomenalnego Adriana Erlandssona, bliżej im do niemal crust/punkowego łomotu. Oczywiście, brzmienie oraz sposób w jaki panowie podają swoje danie od razu daje nam do zrozumienia, o co w tej zabawie chodzi, i bynajmniej nie jest to pisanie "hitów", które zostaną przemielone przez tabuny młodych zespołów.
Debiut The Lurking Fear ma w sobie wszystko czego można by oczekiwać od tak doświadczonych muzyków; precyzję i fantastyczne opanowanie instrumentów, tony pomysłów kipiących z głośników i wreszcie rzecz, o którą niebywale ciężko - luz. Po setkach koncertów na całym świecie, wizytach w niejednym studio i kilkunastu umowach z dużymi wytwórniami, panowie piszą muzykę dla siebie, nie dla przedstawicieli A&R. To ostatnie ma tutaj kluczowe znaczenie, bowiem w Century Media prawdopodobnie przyklepali ten album bez sprawdzania zawartości. Tak renomowane nazwiska nie mogły wypuścić słabego dzieła, i choć ostatni krążek zjednoczonego At The Gates może mówić co innego, przygoda jaką jest wycieczka po zakamarkach grobów z Tompą Lindbergiem, choć kompletnie nie odkrywcza, dostarcza dawno nieodczuwalnych bodźców.
Jedynym mankamentem pierwszego dzieła The Lurking Fear jest odrobina zachowawczości. Ja wiem, że tak miało być, bo tak się dziś nie gra i fajnie jest wzbić się na fali "retro", ale gdybym miał ten zespół ganić, to właśnie za to, że grób w jakim zrodziła się szwedzka horda jest nieco za ciasny. Ogranicza pełnię talentu Jonasa Stålhammara, który w pojedynkę napisał tak brutalne dzieło i rozczarowuje jednowymiarowością. Mimo to, "Out of the Voiceless Grave" to pierwszorzędny death metal. Idealny na koncert. Oby wkrótce w Polsce.
Grzegorz Pindor