W.A.S.P.

Babylon

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy W.A.S.P.
Recenzje
2009-11-11
W.A.S.P. - Babylon W.A.S.P. - Babylon
Nasza ocena:
8 /10

Już od pierwszych dźwięków rozbrzmiewających z nowej płyty kalifornijskich herosów z W.A.S.P. wszystko jest jasne. Blackie przez ostatnie dwa lata nic się nie zmienił. Znów przyszedł by skopać nam dupska rasowym materiałem z pogranicza hard rocka i heavy metalu. Hell Yeah!

Z głośników rozbrzmiewa otwierający "Babylon" "Crazy" i odczuwamy lekkie Deja Vu. "Mercy" w wersji A.D. 2009? Tak! Opener nowej płyty W.A.S.P. brzmi dziwnie znajomo i podobnie do otwieracza poprzedniego longplaya. I bardzo dobrze, bo oba wspomniane kawałki to rasowe hity z dziedziny hard and heavy. Wyborna praca gitar, mocarny refren, ciekawa acz krótka solówka i wyrazista sekcja przy czym wszystko buja i wbija się do łba i miejsca tego opuścić nie chce. Czego potrzeba więcej?

Może jeszcze bardziej luźnych, rockowych numerów? Proszę bardzo! Już drugi w kolejce "Live To Die Another Day" to rzecz bardziej hard niż heavy. Po lajtowej zwrotce otrzymujemy znów hiciarski chorus, od którego nie można się opędzić. Ale żeby nie było zbyt różowo to ciśnienie podnosi nam następny track - prawie tytułowy "Babylon's Burning", który oferuje ciekawą grę sekcji i, oczywiście, kolejny morderczy refren. W songu tym Blackie odpala też bardziej petardy swojego wokalu, udowadniając iż wciąż jest w formie, którą zaprezentował na płycie "Dominator".

A fakt iż ma głowę na karku Blackie udowadnia w zestawieniu kawałków na "Babylon". Po kilku mocarnych ciosach następuje chwila na oddech - "Into The Fire", nazwę to "power-ballada". Może nie jest to najlepsza rzecz łącząca czad z zadumą jaką spłodził muzyczny świat, ale ujmy W.A.S.P. utwór ten nie przynosi. A zaraz po nim następuje kolejny cios. "Thunder Red" bo o nim mowa, to kolejny hit z "Babylon", którego nie da się zapomnieć. Żywiołowy i energetyczny numer z kapitalnymi partiami solowymi.


"Seas Of Fire" jest największą rysą na "Babylon", numer ten to kolejny riff dziwnie zalatujący "Mercy". Ja wiem, że "Dominator" był zacną płytą, ale w tym utworze mamy dziwnie dużo zapożyczeń. "Get up! Get up!" kojarzy się z "Run, run, daddy got a shotgun", a kto słuchał poprzedniej płyty W.A.S.P. ten wie o co mi chodzi. Autoplagiat, takiego czegoś nie lubię..."Godless Run" próbuje zetrzeć niesmak jaki wywołuje poprzedni track i udaje mu się to w stu procentach. Znów jest to wolniejszy kawałek i wypada on o wiele lepiej niż "Into The Fire". Więcej w nim gitarowego rzeźbienia i nostalgicznego klimatu.

Na deser mamy dwa covery. I tak jak "Burn" niezbyt przypadł mi do gustu, tak "Promised Land" z repertuaru Chucka Berry'ego (!!!) jest świetnym zwieńczeniem płyty. Numer ten, co ciekawe, genialnie oddaje ducha całego "Babylon". Zero spinki, luz, luz i jeszcze raz luz.

"Babylon" to druga pod rząd płyta wydana przez W.A.S.P., która wywołuje u mnie radosną ekscytację godną uciechy jaką ma małe dziecko z obcowania z ulubioną zabawką. Jest to prosty, ale nie prostacki, przykład rasowego amerykańskiego metalu w formie z dawnych, dobrych lat. Świetna produkcja, zróżnicowane kompozycje, dużo hitów (w pozytywnym znaczeniu tego słowa), a to, że jednak jest trochę gorzej niż na "Dominator"...? Nic to! Blackie znów rządzi!

Grzegorz Żurek