Oj, srogo się zawiodłem na tym DVD... Blaze Bayley to jeden z moich faworytów, charyzmatyczny frontman o bardzo ciekawej barwie głosu. Jego koncerty to zawsze spektakle pełne energii, pasji i oddania. Więc czemu pierwsze DVD zespołu byłego wokalisty Iron Maiden średnio mnie zadowala?
Otóż ma spore mankamenty. Najważniejszym z nich jest to, że widać, iż to pierwszy występ nowego składu. Blaze, jak zwykle szczerze, w wywiadach podkreślał, że jego nowy band miał ledwie parę dni na ogrywanie materiału. Wychodzi to np. w grze Rico Banderry, perkusisty. Chłopak ten (podczas występu miał ledwie 19 lat!) gubi rytm, kaszani przejścia i błagalnym wzrokiem błądzi w prawo i lewo marząc by jego męka już dobiegła końca. Nic dziwnego, że niedługo po tym koncercie wyleciał z hukiem z ekipy Blaze'a. Drugim moim idolem na tym DVD jest gitarzysta Rich Newport... Jego brodata facjata kilka razy robi się aż purpurowa z intelektualnego wysiłku, np. podczas wstępu do kultowego "Man On The Edge", który wspomniany grajek odegrał tak, że nawet ja nie poznałem tego riffu. Sam Blaze też daje ciała, niestety... Ględzi i ględzi, zabijając dynamikę show. Wiadomo że musiał wytłumaczyć, czemu milczał kilka lat itp., ale jego najazdy na poprzedniego wydawcę czy przydługie tłumaczenie genezy powstania utworu "Silicon Messiah" nudzą, a ciągłe, z lekka wolfsbane'owe wyzywanie fanów od "motherfuckerów" wywołuje uśmieszek politowania.
Ze strony technicznej fajerwerków też brak. Nie dość, że wiele razy widać w obiektywie kamery drugiego kamerzystę (czego na DVD wprost nie cierpię), to wiele razy nie jest pokazywane to, co być powinno. Na przykład podczas solówek często pokazywany jest akurat ten gitarzysta, który nie rzeźbi partii solowej... Mistrzostwem klejenia materiału na kolanie na "Alive In Poland" są jednak momenty, gdy Blaze odtyka mikrofon od swych szlachetnych brytyjskich warg a w głośnikach wciąż leci jego wokal (wyłapane np. na "The Brave")...
Ale istotne i fajne w tym wydawnictwie jest samo to, że się ukazało. Bez "Alive In Poland" nie byłoby dalszej kariery Blaze'a, nie byłoby "The Man That Would Not Die". Koncert też ten, zarejestrowany na XXI edycji Metalmanii to szczery przekaz tego kim jest sam Blaze. Niezmieniającym się wulkanem energii, który najpierw mówi, potem myśli i zawsze daje z siebie wszystko. Oprócz tego na tym DVD mamy kilka ciekawych bonusów, jak wywiad z panem Bayleyem, całość również jest ładnie opakowana.
Sam nie wiem, czy więcej na tym wydawnictwie "plusów dodatnich czy ujemnych", jakby rzekł klasyk. Blaze'a jestem wręcz fanatykiem, a zostałem średnio pokrzepiony przez "Alive In Poland"... Krakowskim targiem ocena środka.