Acid Drinkers

High Proof Cosmic Milk

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Acid Drinkers
Recenzje
2009-10-20
Acid Drinkers - High Proof Cosmic Milk Acid Drinkers - High Proof Cosmic Milk
Nasza ocena:
9 /10

"High Proof Cosmic Milk" to ostatni album Acid Drinkers nagrany z Robertem "Litzą" Friedrichem. Co ciekawe, właśnie ten gitarzysta miał największy wpływ jako kompozytor na "całokształt" płyty. Sam Titus w wielu wypowiedziach podkreślał, że "High Proof..." to rzeczywiście dzieło Litzy. Za to wydawnictwo, zespół otrzymał swojego pierwszego Fryderyka (swoją drogą już po odejściu Roberta z zespołu). Zobaczmy zatem, jak działa "Kosmiczne Mleko".

Nisko nastrojone gitary i zwrot w stronę nowoczesnego grania nie jest co prawda w Acid Drinkers jakąś totalną nowością (patrz. "Infernal Connection" z 1994 roku), jednak tutaj Litza dał się całkowicie ponieść swoim "awangardowym" fascynacjom. "High Proof Cosmic Milk" do dzisiaj dzieli słuchaczy Kwasożłopów - jedni rozpływają się nad poziomem i świeżością muzyki, drudzy krytykują zespół za pójście w zupełnie nieznane rejony, które nie pasują do jajcarskiego klimatu Acids.

Jeżeli odstawi się na bok wszystkie sentymenty, "High Proof Cosmic Milk" rzuca na kolana już od pierwszych chwil. Album ma fenomenalny klimat, a słowo "Cosmic" w nazwie nie zostało użyte przypadkowo. Odpowiednie brzmienie było kluczem w nadaniu kompozycjom "nieziemskiej" atmosfery. W tym celu panowie objeździli kilka studiów nagraniowych, aby uzyskać oczekiwane rezultaty. Z jednej strony jest niesamowicie nisko i potężnie, z drugiej, dźwięk zdaje się dosłownie "płynąć" z głośników. Sekret tkwi oczywiście w umiejętnym zastosowaniu efektów pogłosowych itd., ale nie można pominąć świetnej produkcji tej płyty. Co tu dużo mówić - "przestrzenność" charakteryzująca album robi ogromne wrażenie.

Chociaż "High Proof Cosmic Milk" często porównuje się do "Roots" Sepultury czy pierwszego albumu Soulfly, ma on zupełnie inny nastrój od "plemiennych" dokonań Maxa Cavalery. Swoją drogą, nie da się nie zauważyć wpływu, jaki wywarł na riffy Litzy styl gry brazylijskiego krzykacza.

Na pierwszy ogień pójdzie tytułowy "High Proof Cosmic Milk". Dla mnie jest kwintesencją tego, co niesie ze sobą ostatni krążek Litzy w szeregach Acids - wspomniana wcześniej "przestrzeń", ciężar i klimat, którego na innych metalowych wydawnictwach ze świecą szukać. Za każdym razem gdy go słyszę, zbieram szczękę z podłogi - absolutnie genialny numer. Kontynuując motyw "opadającej żuchwy", trzeba powiedzieć o "Dementia Blvd". Nie można opisać atmosfery, jaka wytwarza się podczas słuchania go. Spacer po północy ze słuchawkami na uszach - to idealne warunki "wtopienia się" w ten utwór. Oczywiście nie trzeba zgrywać niewiadomo jakiego kozaka, żeby po prostu docenić jakość tego numeru. Kolejnym killerem na "High Proof Cosmic Milk" jest pierwszy w kolejności - "Rattlesnake Blues", który stanowi idealne wprowadzenie do "Cosmicznie" dobrej płyty. Z kolei "Gain On Shit" to jeden z najostrzejszych utworów Acid Drinkers w ogóle - tutaj inspiracje muzyką Sepultury są niezaprzeczalne, jednak został on "przyprawiony" przestrzennym charakterem całego albumu. Natomiast "What’s Happenin’ In Heart Of Pacifist wyróżnia bardzo dobry tekst i wokal Titusa. "More Life" to kolejny godny uwagi fragment "High Proof Cosmic Milk" zabarwiony bliskowschodnią muzyką połączoną z cholernie ciężkimi riffami. "Proud Mary" to już klasyk, który jest zupełnie inny od pozostałych kompozycji na płycie. Swoją drogą tylko Acids mogli połączyć kawałek Creedence Clearwater Revival z motywem przewodnim "Roots Bloody Roots", przez co stworzyli wyjątkową, "groove rockową" hybrydę.

Na osobny akapit zasługuje gra Ślimaka, którego partie dosłownie wgniatają w ziemię. To co wyprawia na "High Proof Cosmic Milk" wprawia w osłupienie i nie mówię tu o tłuczeniu blastów w tempie 666 bpm, tylko o bardzo niestandardowych, pokręconych zagrywkach, które same w sobie stanowią świetną muzykę. Bębny jeszcze bardziej potęgują brzmienie płyty a wirtuozeria Ślimaka zaskakuje przy każdym włączeniu albumu.

Są takie albumy, których da się słuchać w nieskończoność i wciąż można znaleźć na nich coś nowego. Są takie płyty, które, choć nagrane kilkanaście lat temu, zdumiewają świeżością. "High Proof Cosmic Milk" bez wątpienia się do nich zalicza. To niesamowicie nowoczesny i wyjątkowy krążek, który po raz kolejny dowodzi, że na naszym rynku mogą się pojawiać, a raczej pojawiały się już dawno, wydawnictwa na światowym poziomie. Polecam.

Maciej Betliński