Antigama

Warning

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Antigama
Recenzje
2009-09-16
Antigama - Warning Antigama - Warning
Nasza ocena:
8 /10

Na nowa płytę Antigamy wielu fanów grupy czekało zapewne ze sporym niepokojem. Głównie przez fakt zmiany na stanowisku wokalisty - długoletniego krzykacza, Lucasa zastąpił Nick z Blindead. "Warning" miało być pierwszą poważną próbą dla nowego nabytku warszawiaków.

Początek płyty ukazuje bardziej bezpośrednie oblicze zespołu. Szybka seria ośmiu brutalnych grindcore'owych ciosów prosto w twarz w sporej mierze jest jednak bardziej przypomnieniem o korzeniach grupy aniżeli popisem innowacyjności, który w Antigamie najbardziej zawsze ceniłem. Co prawda nawet w tych bardziej konwencjonalnych numerach, muzycy potrafią zaskoczyć oryginalnym brzmieniem bębnów i poszarpanymi aranżami, ale jest tego z pewnością mniej niż w przypadku  materiału z "Resonance".

Z powodu powyższego tym bardziej zaskakuje kolejny utwór, "Sequenzia Dellamorte", będące wyrazem inspiracji soundtrackami z filmów grozy czy science-fiction. Ciekawie prezentuje się również "You Have The Right To Remain Violent" z riffem brzmiącym jak Meshuggah na dopalaczu oraz "przebojowy" "Lost Skull". 

"Warning" jest płytą ważną dla zespołu, gdyż pokazuje pewną jego dźwiękową schizofrenię. Z jednej strony muzycy prą do generowania jeszcze większej agresji w swoich numerach, z drugiej coraz bardziej ciągnie ich w kierunku ambientu, jazzu czy psychodelii. "Paganini Meets Barbapapex" można uznać za jazzowy żart muzyczny, wspomniane "Sequenzia Dellamorte" i mroczny "Black Planet" dowodzą jednak, że Sebastian Rokicki z kolegami niekoniecznie traktują tego typu wyskoki w bok wyłącznie jako zabawę.

Jednym rozczarowaniem są wokalem Nicka. Podczas gdy na ostatniej EPce macierzystego Blindead, pokazał szerszą paletę barw swojego głosu, na "Warning" ograniczył się tylko do growlingu. Zastąpienie Lucasa nie było z pewnością łatwym zadaniem, czasu na dopracowanie swoich wokaliz też nie miał dużo, stąd może jakiś lęk przed eksperymentami. W sumie niepotrzebny, wszak już na poprzednich wydawnictwach grupy pojawiły się czystsze partie wokalne. Inna sprawa, że nowy materiał, w przeciwieństwie do bardziej przestrzennego "Resonance", nie pozwala specjalnie na rozwinięcie skrzydeł w tej kwestii. Liczę, że następnym razem będzie lepiej.

Jacek Walewski