SikTh

The Future in Whose Eyes?

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy SikTh
Recenzje
2017-07-06
SikTh - The Future in Whose Eyes? SikTh - The Future in Whose Eyes?
Nasza ocena:
7 /10

Na najnowszym albumie lubiących sobie porządnie zamieszać w gatunkowym kotle Brytyjczyków z SikTh dzieje się bardzo dużo.

"The Future in Whose Eyes?" uderza nieustannymi zmianami tempa i atmosfery, zupełnie jak swego czasu The Mars Volta, gdzie instrumentalne i gatunkowe szaleństwo było wręcz maniakalne. SikTh zdają się podobnie konstruować swoje utwory, dając słuchaczowi wyraźnie do zrozumienia, że nigdy nie powinien być pewnym, co się za chwile w utworze wydarzy. I tak jest w rzeczy samej, mathcore flirtuje z nu metalem, wokale są porządnie rozjuszone i rozkrzyczane (czasami wypluwane jak z kałasznikowa słowne wyliczanki przywodzą na myśl Serji Tankiana z System of a Down), ale potrafią zaśpiewać też czysto i przebojowo. Dwa gardła w zespole zdecydowanie zdają sprawdzian, momentami brzmi to tak jakby panowie prowadzili między sobą wojnę na słowa - obok Mikee'a Goodmana gardło zdziera Joe Rosser, który w ubiegłym roku zastąpił Justina Hilla.

Pod względem instrumentalnym jest jeszcze ciekawiej, bo SikTh po mistrzowsku łamie utwory, zmienia tempa, serwuje gitarowe szaleństwo na wysokim poziomie mocno wtopione w ekstremalny metal progresywny i avant-garde metal, ale nie ten który wyrósł na gruncie heavy metalu, a raczej nu metalu, momentami nawet thrashu. Wystarczy na chwilę ominąć słuchem wypchniętych na pierwszy plan wokalistów, by docenić jak zaawansowane technicznie jest to granie.

Wizytówką albumu może być przede wszystkim otwierający "The Future in Whose Eyes?" numer "Vivid" będący kwintesencją obecnego stylu SikTh - porządnie rozgniewany, połamany, ale melodyjny w refrenie. Inną petardą jest "The Aura", gdzie chyba rywalizacja na krzyki wyszła Goodmanowi i Rosserowi najlepiej. Jest jeszcze kapitalny "Golden Cufflinks" - utwór nieco wolniejszy od pozostałych, ale przez to wprowadzający sporo powietrza do jednak dość ciasnego albumu. No właśnie, całe szczęście, że SikTh zmieścili się w nieco ponad 45 minutach - dłuższe obcowanie z "The Future in Whose Eyes?" mogłoby być drażniące, bo ile można w kółko słuchać, jak zespół łamie utwory, serwuje stylistyczne rewolty i nie trzyma się ustalonego rytmu kompozycji. A tak, jest zupełnie w punkt i gdy krążek dobiega końca, nie ma się wrażenia przeciążenia materiałem i poprzepalania styków w mózgu od nieustannego rwania tempa.

Nowy SikTh zdecydowanie przypadnie do gustu wszelkim fanom form ekstremalnych i dziwactw w obrębie kompozycji utworu. Nieraz można się złapać za głowę od myśli, ile ci goście musieli ćwiczyć te wszystkie przejścia, łamańce i instrumentalne akrobacje.

Grzegorz Bryk