Maigra

Encrypted

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Maigra
Recenzje
2017-04-25
Maigra - Encrypted Maigra - Encrypted
Nasza ocena:
7 /10

Osiem lat milczenia to wystarczająco dużo czasu, aby zapomnieć nawet o najlepszych.

Polska scena łatwo jednak nie zapomina, zwłaszcza jeśli chodzi o zespoły, które coś do niej wniosły. Jednym z nich jest wrocławska Maigra, która obok Samo czy Neurothing jako pierwsza przetarła szlaki djentu, a raczej brzmień spod znaku Meshuggah, niźli słodkich melodii i progresywnych zapędów. Po latach panowie okrzepli, nabrali jeszcze większej wprawy w obsłudze instrumentów i sięgnęli do źródła inspiracji znacznie głębiej niż na "End of Process".

Panowie nadal lubują się w matematyce, opierając siłę swojej twórczości na kręgosłupie sekcji rytmicznej, aczkolwiek do głosu doszły subtelne wycieczki w stronę metalcore’a. Wyraźne są również echa Fear Factory. Zresztą, nazwy odnośniki są tutaj najmniej istotne (najlepszą było by skrzyżowanie Sikth i Coprofago). Liczy się, że panowie grają nowoczesny, wściekły i cholernie techniczny metal, przełamywany krztą nośności. Prawda jest taka, że gdyby nie perturbacje ze składem, dziś byliby na miejscu krajan z Materii. Mało tego, uważam, że Maigra była, jest i będzie lepszym zespołem, bo mechaniczne oblicze wrocławian przemawia do mnie bardziej niż podręcznikowy djent ze Szczecinka. Nie umniejszając nikomu, obie grupy zasługują na rozgłos, a "Encrypted" powinno stać się punktem startowym do kariery i koncertów obok grup takich jak Gojira.

Materiał zasługuje na uwagę nie tylko ze względu na wysoki poziom kompozytorski, co ze względu na doskonale korespondujące z muzyka brzmienie. Djent czy prog metal - zwał jak zwał - musi być czytelny i w tym wypadku, ponownie odniosę się do sekcji, panowie zrealizowali założenia w 100%. Ostatnie płyty, nawet najmodniejszych polskich ekstremalnych kapel, wciąż traktują "dół" po macoszemu, więc nie dziwi mnie odpowiednie wyeksponowanie tego elementu. Mało tego, w niektórych momentach duet Kulawik - Kowalczyk gra pierwsze skrzypce, i choć sprawcami prawdziwego zamieszania (orientalne smaczki!) są gitarzyści, prawdziwy cios zadają wspomniani muzycy


Długogrający debiut Maigra cieszy nie tylko ze względu na profesjonalny miks lubianych przeze mnie gatunków. To kawał metalu przez duże M, w którym każdy element układanki ma swoje w pełni uzasadnione miejsce. Stąd czyste wokale są tylko drobną odskocznią od ryku Szczepana Inglota, breakdowny - o ile w ogóle mają miejsce - dopełniają ataku, ale najważniejsze, że Maigra nie śpieszy się z niszczeniem narządów słuchu. Kwintet babrze się w średnich tempach, tkając kolejne łamańce. O ile atmosfera jest raczej przygnębiająca, momenty, w których bliżej im do estetyki przypominającej, dajmy na to Hacride stanowią rzadkość, ale nie oszukujmy się, to ekstremalny metal - nawet z coverem "I Feel You" od Depeche Mode.

Grzegorz Pindor