Warszawska Neuronia ma w metalowym środowisku dość mocne papiery. Często mówi się o niebanalnym podejściu, nieustannych poszukiwaniach i stylistycznych roszadach. Krótko mówiąc - jest to band, który lubi zaskoczyć.
Rozdający w Neuroni karty gitarzysta Michał Rogala, zdaje się mieć gitarowe ADHD, lubi gatunkową nadpobudliwość. Dzięki temu ekipa jak do tej pory nie nagrała dwóch identycznych albumów, nie pozwala wcisnąć się w szufladkę, wciąż unika gatunkowej ramki i doprecyzowania. Doomowe "The Winter of My Heart" (2008) zaraz zamieniło się w heavy metalowe "Follow the White Mouse" (2010), by obecnie wymieszać to co było wcześniej i dodać jeszcze sporą dawkę nowoczesności. Bo takie już jest "Under The Same Sky" - zmienne i nieprzewidywalne. Spotykają się tu stylistyki dla skamielin i oldskulowców, czyli thrash, heavy i death, ale często wybrzmiewa modniejsze i współcześniejsze granie typu core. Do tego utwory uzbrojono w chwytliwą melodykę i pierwszorzędnie nakręconą sekcję. I powiedzmy sobie jasno, że Rogale się ta Neuronia całkiem nieźle udaje.
Pod względem gitarowym to zresztą świetna płyta. Ostre jak katana riffy porządnie szaleją, solówki w przeważającej części dają radę. Na pewno wrażenie robi otłuszczony bas Daniela Grotkiewicza, ale i tak zdaje się, że materiał na swoich barkach trzyma przede wszystkim Maciek Nawrot, wokalista o cholernie dobrze ułożonym, thrashowym gardle. Nawrotowi nie przeszkadzają te zmienne stylistyki Rogali i odnajduje się zarówno we fragmentach thrashowych, core'owych, deathowych i klasycznym heavy. Za każdym razem wyszarpuje z gardła coś ciekawego i chwytliwego.
Z wartościowszych rzeczy warto zwrócić uwagę na otwierający album, w pewnym sensie epicki "Good Clean Fun", który rozpoczyna się fajnym intrem, podkręca napięcie kotłami, a później wypala pachnącą death metalem siarką - wprawdzie te "gadane" wstawki są całkiem zbędne, ale nie psuje to całości. Tytułowy "Under the Same Sky" to kawałek rodem z thrashowej klasyki lat '90 ubogacony dobrym i pamiętliwym refrenem. Z kolei "Get Ready for War" i "Dialogues of a Love Lost" poprzez specyficznie wyegzaltowane wokale może przywoływać skojarzenia z System of a Down. Za ciekawostkę mogą posłużyć bardziej rockowe "An Elegy" i instrumentalny "Forest Fury" ze wstawkami akustycznymi i solówkami zarówno mocniej uduchowionymi jak i rozpędzonymi. Całość wieńczy metalcore'owe "Last Shot" - kolejny dowód na stylistyczną elastyczność ekipy Rogali.
"Under The Same Sky" to solidny, niebanalny i nieprzewidywalny materiał. Dzieje się dużo, nie ma czasu na nudę. Neuronia potrafi zaserwować porządnie rozpędzony metal w wielu odcieniach, a za każdym razem te mariaże wychodzą nadspodziewanie przekonująco. Wydaje się, że Neuronii brakuje już tylko jakiegoś magicznego pierwiastka, który sprawiłby, że słuchając "Under The Same Sky" czułoby się, że obcuje się z czymś wyjątkowym. Jakiejś iskry bożej - choć dobór słów w odniesieniu Neuronii jakby nie najszczęśliwszy. Chyba tylko tego albumowi brakuje.
Grzegorz Bryk