Southern Lord to label cieszący się ogromnym uznaniem i niemal każda nowa pozycja w katalogu amerykańskiej oficyny staje się kultowa.
Dla wielu to właśnie wydawnictwo założone przez muzyków hardcore’owego Brotherhood, obok Deathwish Inc, doskonale czuje i selekcjonuje to, co najlepsze w metalu. Choć zasłynęli z drone’owych walców pokroju Sunn O))), w ich katalogu znajdujemy thrash, punk, crossover i grind.
Do zespołów, które nalezą do komercyjnych strzałów i złotych chłopców swojej ery, należy hołdująca Cro-Mags i Exodus ekipa Power Trip. Mało zespołów przebija się dziś do pierwszej ligi, zwłaszcza grając thrash (pomijam wynalazki Nuclear Blast), a Power Trip ze swoim brzmieniem będącym miksem gruzu i tony smoły stoi po najmroczniejszej i spętanej wojną stronie metalowej barykady, pieprząc wszystkie trendy i kłócąc się ze światem (muzycznym również). Wydawać by się mogło, że po serii udanych koncertów u boku Megadeth czy Lamb of God wyjdą z cienia i staną się kolejnym amerykańskim towarem eksportowym. Nic bardziej mylnego, kapela dalej woli grać z hardcore’owcami w małych klubach, a jej najnowszy album, "Nightmare Logic" prędzej spodoba się fanom Killing Time niż wielbicielom Kreatora czy Testament.
Krążek zawiera osiem niespecjalnie szybkich strzałów, w których przede wszystkim liczy się solidny, łamiący kości riff. W przeciwieństwie do debiutu, panowie tym razem zwalniają, zbaczając na nieco bardziej deathmetalowe tory, co nie zmienia jednak faktu, iż gros riffów, to podręcznikowy, ostry jak brzytwa thrash, nie pozostawiający złudzeń, co do inspiracji i adresatów takiej młócki. Wielu nie spodoba się ten nieczytelny sound i mocno wyeksponowane wokale, ale o to chodzi. Ma być wstrętnie, brudno i niechlujnie jak w latach '90. Ten retro trend przybiera na sile i jeśli mam być szczery, to wolę takie produkcje, niż kolejny plastikowy sound za milion. Podobną lekcję odrobili Niemcy z Assassin, a do natarcia po raz kolejny szykują się brutale z Warbringer, więc radzę trzymać rękę na pulsie.
Niefortunnie, spotkanie z Power Trip ma słabe momenty. Nie chodzi o brak pomysłów czy chęci zniszczenia, ale umieszczone na płycie dziewięć numerów trochę męczy. Za znużenie odpowiadają trochę niepotrzebne dłużyzny i chęć dłubania w wolnych tempach ("Swing of The Axe"), bo wtedy panowie wypadają trochę nieszczerze. Wiem, że zdarzały im się walce, ale tym razem jest ich za dużo, a za mało tu punkowej zadziorności. Jeśli jednak masz to gdzieś i bierzesz ten band jak go szatan stworzył, "Nightmare Logic" będzie twoim ulubionym albumem tego roku.
Grzegorz Pindor