Darkher

Realms

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Darkher
Recenzje
2017-01-24
Darkher - Realms Darkher - Realms
Nasza ocena:
8 /10

Scena muzyczna obrodziła ostatnio w wokalistki flirtujące z metalem. Chelsea Wolfe, Anna Von Hausswolf, Ema Ruth Rundle, Esben And The Witch, Myrkur.

Ma to rozmaity efekt. Wydaje mi się, że najlepiej na tym mariażu wychodzą te artystki, które subtelnie nawiązują do metalowej stylistyki (Chelsea Wolfe, Ruth Rundle), niż te, które po prostu grają metal (Myrkur). Mimo że Jayn Wissenberg (Darkher) stoi pośrodku, to biorąc pod uwagę jakość jej muzyki, bliżej jej do tych pierwszych.

Dawno temu niemieckie Empyrium nagrało album "Songs Of Moors And Misty Fields" (również Prophecy Productions). Ten tytuł idealnie komponuje się z zawartością "Realms". Epoka wiktoriańska, pochmurne niebo, wrzosowiska, "Jane Eyre", "Wichrowe Wzgórza", deszcz, jesień. "Realms". Wissenberg momentami dość odważnie wkracza na metalowe terytorium, sięgając po patenty najbardziej posępnego z jego odłamów czyli doom metalu. "Realms" spowija ponura, żeby nie powiedzieć wisielcza aura. Bohaterom tej powieści nie jest pisany happy end.

Album właściwie należy odbierać jako całość, jest tak skonstruowany, by słuchacz zanurzył się w muzycznym świecie kreowanym przez Brytyjkę od pierwszych dźwięków i nie opuścił go dopóki nie wybrzmią ostatnie. I ta sztuka się jej powiodła. Muzyka płynie niespiesznie, zatapiamy się w klimacie, z minuty na minutę coraz bardziej. Na krążku dominuje minimalizm, rozmyte tła gitarowe, miarowe wolne bicie perkusji (Shaun Taylor-Steels, ex-Anathema, ex-My Dying Bride), i to napięcie czające się gdzieś z tyłu, czekające na swój moment, uwalniane kiedy Wissenberg dociska struny i uderza z pełną mocą.

Całość wieńczy hipnotyzujący jak sama muzyka delikatny wokal Wissenberg. Tu najbliżej jej właśnie do Chelsea Wolfe. "Realms" jest jak liść na wietrze, swobodnie opadający, to znów podrywany podmuchem. Ja z kolei słuchając tej płyty czuję się jak bierny obserwator zahipnotyzowany tym widokiem. Ten album pozwala oderwać się od rzeczywistości i przenosi odbiorcę gdzieś na brytyjskie wzgórza i mokradła. Na koniec, wisienka na torcie, akustyczny, zwiewny, piękny "Lament".

Można zarzucić tej płycie brak zróżnicowania. Mimo to, mam wrażenie, że taki właśnie był zamysł. Nie miałbym nic przeciwko, by w przyszłości (tak jak to było w przeszłości) znalazło się więcej miejsca dla bardziej folkowych, akustycznych partii (wspomniany "Lament"). Wydaje się, że Darkher poszukuje wciąż własnej tożsamości muzycznej, której fundament został położony na opisywanym debiutanckim krążku. Najmocniejsze atuty już ma, lekką rękę do kreowania klimatu, budowania napięcia, jak też malowania muzycznych pejzaży, które autentycznie pochłaniają słuchacza. Co tu dużo mówić, "Realms" to więcej niż udany debiut.

Licho czai się na tych wzgórzach. Duchy północy czyhające na wędrowców.
"Jane Eyre", Charlotte Brontë

Sebastian Urbańczyk