Furia

Księżyc Milczy Luty

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Furia
Recenzje
2017-01-17
Furia - Księżyc Milczy Luty Furia - Księżyc Milczy Luty
Nasza ocena:
9 /10

Zimowa aura nie odpuszcza. Black metalowa Furia prowadzi nas nocą do lasu. I w głąb ziemi. Tam gdzie ożywają duchy z ludowych podań. Tam gdzie w kominach i piecach żyją meluzyny. Tam, gdzie straszą południce, utopce i nocnice.

Furia jest rdzenna. Furia jest śląska. I tę kopalnianą czerń czuć w każdym dusznym dźwięku.

"Księżyc Milczy Luty" to swobodny lot muzyków o dużej wyobraźni. Słuchając "Nocel" (znakomitego zresztą) przez głowę przewijały mi się nazwy różnych zespołów. Niektóre partie jakbym gdzieś już słyszał. Zwykle mnie to drażni. Ale nie w przypadku Furii. Oni te wszystkie znajome patenty biorą i odświeżają tak, że ręce same składają się do oklasków. Nie można było pozostać obojętnym na wyborne, proste riffy. I cudowne, bijące w punkt bębny.  Miałem świadomość, że Furia poddała rewitalizacji  black metalowe patenty. Była powiewem świeżości na zatęchłej scenie. Tym razem poszli dalej.

Ta tona duszy,
co w glinę upchać się nie dała,
w ciemne strony
bez ładu leciała,
a każda jej część
co z ciała wyrywała,
żarem świata palona
wyła oszalała.


Czysto muzycznie opuścili black metalowe getto lub poruszają się na jego obrzeżach, paradoksalnie jednak zbliżyli się do źródła gatunku. O czym za chwilę. Nihil mówi, że jego muzyka bierze się z lasu. Dodałbym - lasu inspiracji. Tym razem ten las jest bardziej rozległy. Znajdziemy w nim metal, post-punk, jazz, blues, cokolwiek. Awangarda pełną gębą, skąpana w oparach surrealizmu. Istniało ryzyko, że wyjdzie z tego niestrawna mieszanka. Zły sen schizofrenika. Trzeba dużo talentu, żeby to poskładać. Udało się, głównie ze względu na wspomniany swobodny lot. Furia gra swoją muzykę, wplatając nowe w autorską dźwiękową układankę.

Muzyka zespołu płynie, a pozornie nieprzystające ze sobą tematy są polepione po mistrzowsku. Teksty, gitary, dynamika, umiejętne operowanie przestrzenią, brzmienie. Wszystko się zgadza. Każdy z muzyków ma swoją rolę, nie zawsze pierwszoplanową, ale zawsze istotną. Bez niej scena nie miałaby sensu. Wystarczy posłuchać basu, który drąży "Za Ćmą, W Dym", by wydobyć na powierzchnię, to co najlepsze. W drugiej części utworu ustępuje gitarom, które cudownym riffem wieńczą całość. "Ciało" prowadzone przez hipnotyczny temat grany przez Sarsa do spółki z pewnie wybijającym rytm Namtarem, w dalszej części przeradza się w dźwiękową burzę, która przechodzi w dramatyczny finał. To właśnie bas i bębny wyznaczają szlak na tym albumie. Gitary krążą wokół czekając na moment, w którym mogą się włączyć i przejąć inicjatywę. Bas, bębny, gitary malujące psychodeliczne pejzaże jakimi stoi "Księżyc Milczy Luty".

Sztuka nieprofesjonalna. Nikifor swoją twórczość brał z głowy. Nihil bierze z lasu. Prymitywizm w sztuce. Bo to, co tu słyszymy jest prymitywne, proste, zagrane jakby niedbale. Tym sposobem "Księżyc Milczy Luty" nawiązuje do blackowej estetyki. Surowe brzmienie, piwniczne, chłodne. Tam tkwi źródło gatunku. I smutek. Dojmująca melancholia. Gdzieś tam, w śląskim lesie. Głęboko pod ziemią. Wydychana przez kominy, wypełniająca sztolnie, rozgrzewająca piece śląska melancholia.

Za łby się więc weźmy
królu mój blady,
czy nas to zniszczy,
czy wyniesie nad hałdy,
a kłos iskrzący
wskaże nam drogę
do pustelni w oddali,
gdzie zalega odpowiedź


Nie mam wątpliwości, że to wydawnictwo przetrwa próbę czasu i za dwadzieścia lat będzie się do niego wracać bez grymasu na twarzy.  Czy ma szansę zaistnieć poza naszymi granicami? Mam nadzieję. "Księżyc Milczy Luty" to muzyka na światowym poziomie, ale ma wybitnie lokalny charakter. Trzeba tu żyć, by w pełni poczuć to wydawnictwo, w pełni je zrozumieć. Tak uważam. Jest jak "Dom zły" czy "Wesele" Smarzowskiego. Z drugiej strony muzyka to język uniwersalny. I to daje nadzieję, że ten materiał rozgości się w świadomości szerszego grona odbiorców.

Sebastian Urbańczyk