King for a Day... Fool for a Lifetime
Gatunek: Metal
Faith No More, po reedycji swojego debiutanckiego albumu "We Care a Lot" kontynuuje politykę odświeżania swoich klasycznych albumów. W przypadku wielu zespołów takie zagrywki są po prostu odcinaniem kuponów od minionej sławy. Pattonowi i ekipie ciężko jednak zarzucić coś podobnego.
W zeszłym roku Faith No More po latach niebytu wrócili bowiem triumfalnie krążkiem "Sol Invictus" a obecnie pracują nad nowym materiałem. Dlatego reedycję "King for a Day…" traktuję raczej w kategorii fajnego prezentu dla fanów i ukłonu dla nowych słuchaczy, którzy poznali kalifornijską grupę dopiero przy okazji wspomnianego "Sol Invictus", a nie jako marketingową zagrywkę.
Nowe wydanie "King for a Day…" jest dwupłytowe. CD 1 to zremasterowany oryginał, natomiast na drugim krążku znajdziemy 13 stron B singli, nagrania koncertowe, a nawet wywiad. Fajnym elementem książeczki towarzyszącej reedycji, jest krótka historia powstania płyty pióra klawiszowca zespołu Roddy’ego Bottuma.
Dłuższe rozwodzenie się nad takim klasykiem nie ma raczej sensu. Dla tych, którzy nigdy się z nim nie zetknęli - to najbardziej różnorodny i jednocześnie ekstremalny album Faith No More, pierwszy nagrany bez gitarzysty Jima Martina. Z jednej strony mamy tu jedne z największych hitów grupy - "Evidence" i "Digging the Grave", a z drugiej pełne furii "Cuckoo for Caca" czy "Ugly in the Morgning", którym bliżej było do dokonań Pattona z projektem Fantômas.
Kilka słów warto powiedzieć też o zawartości drugiego krążka reedycji. Poza zapychaczami w postaci wersji "Evidence" po hiszpańsku i portugalsku jest tu bowiem kilka świetnych, a mniej znanych piosenek. Z kategorii tych cięższych uwagę przykuwa "Absolute Zero" i "I Won’t Forget You". Z kolei to, jak wyjątkowym w światku gitarowego grania wokalistą jest Mike Patton najlepiej pokazują dwa urzekające covery - "I Started a Joke" Bee Gees i "Spanish Eyes" Ala Martino.
Maciej Pietrzak