Trzeci duży album lubelskiego Ulcer sprawił, że miałem ochotę zejść do piwnicy i zapolować na jakiegoś kocura. Mrok, zło i zniszczenie!
Krążek "Heading Below" z piwnicą ma zresztą dużo więcej wspólnego, niż może się wydawać. To album, który przywołuje dobre skojarzenia z death metalem lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Mam tu na myśli zgrywane od znajomych kasety z zachodnimi nagraniami, drukowane własnym sumptem gazetki fanowskie czy też piwniczne (względnie: garażowe) granie i wydzieranie ryja ku chwale metalu. O piciu taniego wina i paleniu ruskich szlugów nawet nie wspominam. Przy okazji można było dostać łomot na ulicy za swoją identyfikację z konkretnym gatunku muzyki, ale takie to były czasy, że wszystkiemu towarzyszyła pasja i zaangażowanie, na ogół nie idące w parze z rozsądkiem ciepłego makaronu. O tych czasach przypomina Ulcer, który na "Heading Below" brzmi esencjonalnie, zawadiacko i wściekle. Bez tego całego promocyjnego anturażu i nikomu niepotrzebnych dodatków.
Album zawiera dziewięć utworów, które zarejestrowała ta sama wesoła ekipa, co przed trzema laty, gdy Ulcer wydawał "Grant Us Death". Tak oto na nowym dziele kapeli z Lublina pojawiają się i zniszczenie sieją LucaSS, Mścisław, D.ssipline, Angelfuck, Szwed oraz Wizun. Na "Heading Below" nie ma więc miejsca na kompromisy i półśrodki. Zespół napierdala bez opamiętania, aż sypią się iskry i pęka szkło. Zaczyna się dość niepozornie utworem "Down Below", do którego wprowadza mroczne intro, oparte na elektronicznym pogłosie i gitarze akustycznej. Niemniej szybko sprawy w swoje instrumenty biorą gitarzyści LucaSS i Mścisław oraz perkusista Wizun. Ulcer rozgrzewa się do czerwoności, rozpędza się i biczuje deathmetalowymi riffami. W rytm tego drapieżnego szaleństwa wpisują się serie dialogów, które prowadzą D.ssipline i Angelfuck. Na tym polega zresztą wyjątkowość kapeli - dwóch totalnie dzikich wokalistów… agresywnych, trzymających swój growling na bardzo wysokim poziomie.
Wysoko trzeba też ocenić kolejne kawałki tworzące "Heading Below". Niczym wąż wije się dość niebanalna struktura "Fiends Forever", zwieńczonego klimatycznym solo gitarowym i totalnie połamaną sekcją instrumentalną, zaś "Sights To See" to już bezkompromisowe okładanie słuchaczy po pysku - riffami, wokalami, perkusją - choć i w tym przypadku Ulcer pozwolił sobie na trochę nieoczywistości schodząc na kilkanaście sekund na poziomie gitar w okolice drapieżnego groove. "All in Vain" oferuje znacznie więcej ciężaru, niż na dystansie całego albumu, aczkolwiek w tym przypadku nie brakuje też nieprzyzwoitej szybkości, a swoje wyraźne basowe dłuto do numeru przyłożył Szwed. Daje się więc zauważyć, że "Heading Below" nie jest pójściem na łatwiznę, jakąś kompilacją pomysłów, jakich w death metalu pełno, ale skuteczną próbą zaznaczenia swojego stylu. Poza dwójką wokalistów dochodzą do tego klasycznie brzmiące deathmeatlowe utwory, którym jednak nie brakuje ognia twórczego.
Tak też się dzieje w przypadku kompozycji "The Phantom Heart", znowu bardzo szybkiej, agresywnej i brutalnej, oferującej mnóstwo krótkich, klimatycznych gitarowych wypuszczeń. Ulcer niespecjalnie inwestuje w budowanie napięcia - wykłada death metal taki jaki jest, choć czasem zwalnia, opiera się na ciężkich, mających swoją tajemnicę patentach, w finale zawsze dokładając jakąś demoniczną instrumentalną improwizację. Z konwencji nie wyłamują się numery "You Called, We Came" i "Howl Of The Jackal" - maksimum deathmetalowego barbarzyństwa, żadnych kompromisów, totalne biczowanie dźwiękiem, mentalny wpierdol. Tymczasem "Miscarriage's Lullaby" stanowi przykład odrębnej formy od pozostałej części tracklisty krążka. Odniosłem tu wrażenie jakby muzycy chcieli stworzyć kawałek na potrzeby rzeźnickiego horroru. Wrażenie jednak ustępuje z każdym uderzeniem w perkusję przez Wizuna i każdym zdarciem strun LucaSSa i Mścisława. Ulcer potrzebował w tym przypadku nieco więcej wolności w głoszeniu death metalu. Być może jest to rezultat chęci szerszej prezentacji możliwości, jakie niewątpliwie rozsadzają wokalistów?
Możliwości to jedno ze słów, które definiuje obecną kondycję kapeli Ulcer. W pełni wykorzystane możliwości. Stempel na "Heading Below" kładzie bowiem przeszło dziewięć minut kompozycji "Enshrouded in Nothingness". To z jednej strony mocne podsumowanie całego materiału, z drugiej zaś kolejny obrazek na temat potencjału twórczego Ulcer. W niemiłosiernie wlokącym się utworze, ważącym chyba z 666 ton, dochodzi do spektakularnego rozszczepienia deathmetalowej mocy muzyków z Lublina. Kapela przyspiesza, zwalnia, zasypuje riffami, zakrzykuje wokalem, przywołuje niczym niezmąconego ducha gatunku, przywraca wiarę w death metal, aby w logicznej klamrze zamknąć dzieło. W sumie więc aż dziw bierze, że Ulcer nie wystąpił na tegorocznych Światowych Dniach Młodzieży! Przy takim potencjale dałoby się nawrócić niejedną duszę. Tym bardziej, że "Heading Below" ma dar nawracania. To nie tylko kapitalna dawka death metalu tu i teraz, ale też doskonała możliwość uruchomienia w sobie sentymentów za starymi, dobrymi czasami, które do tego gatunku coraz rzadziej się przedostają. Na (nie)szczęście jest Ulcer. Dobra robota!
Konrad Sebastian Morawski