Gdyby Sepultura była dla mnie zespołem, do którego żywiłbym ogromny sentyment, to pewnie ten album zdenerwowałby mnie. Na "A-Lex" nie ma już bowiem w grupie jej filaru, braci Cavalera, co dla wielu jest jednoznaczne z końcem tej założonej 25 lat temu brazylijskiej kapeli. Mają oni też prawo twierdzić, że ostatnim utalentowanym muzykiem obecnego składu jest Andreas Kisser.
"A-Lex" to przedłużenie stylu znanego z "Dante XXI" czy "Roorback". Tytuł nie tylko oznacza w wolnym tłumaczeniu "bezprawie", ale także jest imieniem głównego bohatera "Mechanicznej pomarańczy" - powieści Anthony’ego Burgessa, bardziej znanej z ekranizacji Stanleya Kubricka. Po raz kolejny mamy więc do czynienia z concept albumem, tym razem podzielonym na osiemnaście kompozycji. Zamiast bezustannego uczucia epickości jest jednak dużo momentów znużenia, gdy słychać, że zespół gra schematycznie. Przespać można przez to bardzo interesujące momenty, jak choćby metalową reinterpretację IX Symfonii Beethovena w "Ludwig Van". Kompozycje stały się jeszcze szybsze, a nowy perkusista Jean Dolabella okazał się świetnym rzemieślnikiem potrafiącym błyskawicznie zmieniać tempo, co udowadnia choćby w utworze "Strike".
W podsumowaniu można podpisać się pod słowami Andreasa Kissera, który stwierdził, że Sepultura idzie swoją, wiecznie krętą i niezbyt oczywistą dla fanów drogą. Jednym się to spodoba, a innym nie, ale jedno jest pewne: tej odwagi i doświadczenia nie można zignorować w przedbiegach. Ostatecznie, zapoznanie się z "A-Lex" jest jedyną słuszną drogą w odkryciu na nowo tej brazylijskiej legendy.
M. Kubicki