For Today

Wake

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy For Today
Recenzje
2015-11-13
For Today - Wake For Today - Wake
Nasza ocena:
6 /10

Kilka lat temu dałbym się pokroić za For Today.

Nie ukrywam, że na fali wzmożonego zainteresowania chrześcijańskim metalem, ślepo wierzyłem w sens istnienia zespołu z Sioux City w stanie Iowa i dobrą nowinę szerzona przez tą jedną z najważniejszych dla tego gatunku, a zarazem jedną z najlepiej brzmiących w świecie metalcore’a formacji. Niestety, z Panem Bogiem nigdy nie było mi po drodze, fascynacja takim graniem, musiało mieć swój kres. Z czasem zainteresowanie tym, co dzieje się w ekipie aktualnych podopiecznych Nuclear Blast spadło do minimum, a wyrzucenie z kapeli geja i homofoniczne kazania ze sceny znacząco zniechęciły mnie do dalszego śledzenia losów For Today.

Wróćmy jednak do samej muzyki. Zgodnie z zapowiedziami, na "Wake" panowie mieli, jak to zwykle bywa, pójść o krok dalej i zburzyć postawione przez siebie mury. Nie zrobili tego na ostatnim i najbardziej lubianym przeze mnie "Breaker", ani na dwóch kolejnych albumach, zresztą na "Fight The Silence" sięgnęli dna w autoparodii. Kopiowanie własnych pomysłów i babranie się w tej samej papce nie ma sensu i panowie oddani życiu w jedności z Bogiem powinni sobie to uświadomić. Nie po to otrzymali kilka niezwykle cennych talentów aby regularnie utrzymywać się na przeciętnym poziomie. Są od nich lepsi, chrześcijanie również, którzy wcale nie muszą grać aż tak brutalnie, aby robić wrażenie (przykład Phinehas).


Rzecz, która miała odmienić oblicze For Today, bardziej djentowo/deathcore’owy sound, siedmiostrunowe gitary i wprowadzenie rekordowej ilości czystych wokali okazuje się być gwoździem do trumny. Wystarczyło pójść w bardziej thrashową stronę, ot jak na swoich dwóch pierwszych albumach, zmienić producenta i w ostateczności grać metal. A tu proszę, brekadown goni breakdown, bezpośrednie odezwy do Pana słyszymy w co drugim refrenie (czemu się dziwię, skoro Montgomery jest ewangelistą) i koniec końców, "Wake" zlewa się w jedną, mało pokrzepiającą serca papkę dla naprawdę mało wymagającego słuchacza, nie tylko samego metalcore’a, ale metalu w ogóle.

Nie udało się. Znowu.

Grzegorz "Chain" Pindor