Disloyal

Godless

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Disloyal
Recenzje
2015-07-22
Disloyal - Godless Disloyal - Godless
Nasza ocena:
7 /10

Jeśli ktoś chce wiedzieć, co tak naprawdę dzieje się w polskiej ekstremie, powinien jak najczęściej zaglądać do podziemia.

Nie dość, że czai się tam Embrional i wielu innych, to jeszcze po blisko siedmiu latach milczenia, do pełni życia powraca Disloyal. Kto pamięta ich ostatni album, ten wie, że panowie są nie w ciemię bici i z death metalem są za pan brat. Ktoś zaś nie słyszał, ten wiedzieć powinien, że nawet bazując na wszystkich możliwych patentach z płyt największych w gatunku, nadal można zrobić coś ekscytującego. Tak było wcześniej, jest i teraz.

Najnowsze dzieło w dorobku formacji z Kętrzyna zawiera dziesięć solidnych strzałów między oczy, będących zapisem wszystkich bolączek, z jakimi borykał się zespół w czasie swojej absencji. Młócka i wyziew, które słyszymy na czwartym longu grupy nie odstają poziomem od dokonań naszych towarów eksportowych. Nie wszyscy mają parcie na szkło i wsparcie mediów, acz im wychodzi to na dobre. Lepiej robić swoje i wypuszczać kolejne zadowalające wydawnictwa, niż grać pod publiczkę i gonić w sukienkach z makijażem na twarzy.

Zestaw premierowych utworów Disloyal przypomina krzyżówkę dokonań betonowego death metalu z Florydy z naszą europejską, mocno melodyjną wizją tego gatunku. Wszyscy, którzy obawiają się melodii w ekstremie, nie powinni się bać, gdyż kwartet umiejętnie wplata je tak, aby nie przesłaniały podlanego blastem dania głównego. Druga sprawa, że chłopaki lubią eksperymentować, stąd czyste wokale i spora paleta gości, którzy uświetnili "Godless" swoimi występami (od Thy Disease po Azarath). Zatem do kogo skierowane jest najnowsze działo kętrzynian? Do każdego ceniącego sobie w ekstremie inteligentnie zaaranżowane kompozycje, techniczne aspekty i furię, jaka od lat cechuje polskie wydawnictwa. Jedynym mankamentem tego tornada jest zbyt małe stężenie autentyczności i własnej wizji śmiertelnej układanki. Na dobrą sprawę wszystko się tutaj zgadza, bo mamy perkusistę, który lubi mechaniczną grę jak w Gojira, bardzo przyzwoitego basistę, którego przede wszystkim, w zalewie tak intensywnych dźwięków, słychać, a to generalnie jest teraz rzadkością, a do tego arsenał riffów, tkanych tylko przez jednego gitarzystę.


Jedyne czego albumowi brakuje, to wyjścia poza ramy gatunku. Poza tym, nie ma się czego wstydzić, ani do czego przyczepić. Disloyal mocno zaznacza swoją obecność, ale musi zmierzyć się z pokaźną i nie ustępującą miejsca konkurencją. Czas pokaże, czy znajdą miejsce dla siebie. "Godless" powinien im w tym pomóc.

Grzegorz "Chain" Pindor