Drugi album niemieckiego Hackneyed przyniósł kilka istotnych zmian dla stylu zaprezentowanego an debiucie. Tym razem, młodzi adepci deathmetalowej sztuki porzucają wizję mocno Cannibalowego grania na rzecz deathcore’owej młócki i technicznych zapędów. Czy wyszło im to na dobre?
Odpowiedź jest prosta. Owszem, czego ostatecznie nie potwierdziły jednak (o dziwo) ani wyniki sprzedaży krążka, ani dalsze zainteresowanie zespołem szefów Nuclear Blast. To dziwne, skoro "Burn After Reaping" przynosi dawkę bezlitosnego, mocno groove’ującego i umelodyjnionego death metalu. Dokooptowanie do składu nowego wokalisty oraz znaczne poszerzenie spektrum inspiracji doprowadziły do wykrystalizowania całkiem przyzwoitego stylu, który z czasem miał pójść w stronę mniej intensywnego, ale wciąż death metalu. Przyszły nowe trendy, w tym obniżenie stroju na djentową modłę, a do tego szwedzkie melodyjne zapędy, więc koniec końców, wszystko uległo zmianie. O tym jednak kiedy indziej.
Wznowienie przez Metal Mind "Burn After Reaping" to dobry powód, aby sprawdzić co ciekawego mieli do powiedzenia Niemcy, tuż przed końcem pierwszej dekady nowego millenium. Moim zdaniem, wszystko się na tym krążku zgadza. Jest furia napędzana opętańczymi blastami, konkretny wyziew z gardła mizantropijnego wokalisty, jest mocno przybrudzone brzmienie i talent, który nie wiedzieć czemu, został kompletnie stłamszony przez zderzenie z rynkiem. Być może roczna przerwa pomiędzy debiutem a dwójką okazała się zbyt krótka dla wydawniczego giganta, a może po prostu formacja nie trafiła na swój czas.
Nie chodzi o to, że Hackneyed był wybitnie ambitnym i kreatywnym zespołem mogącym odmieć oblicze ekstremy, bo od tego były (i nadal są) deathcore’owe hordy, ale przyznaję, że zwyczajnie ich lubię. Zresztą jest za co, gdyż brak w tej muzyce pretensjonalności i chęci ścigania się z największymi. Kiedy dojdzie do wymiany pokoleniowej, a dojdzie już wkrótce, na scenie ktoś będzie musiał zająć miejsce największych. Wtedy, jak dobrze pójdzie, rynek przypomni sobie o Hackneyed.
Sprawdźcie "Putrid" i "Finger on The Trigger", by zrozumieć o czym piszę. Obok takich strzałów nie przechodzi się obojętnie.
Grzegorz "Chain" Pindor