Morgoth

Ungod

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Morgoth
Recenzje
2015-07-10
Morgoth - Ungod Morgoth - Ungod
Nasza ocena:
8 /10

Zafascynowana twórczością Tolkiena niemiecka kapela Morgoth zniknęła ze sceny w 1998 roku, ale po dwunastu latach w jej szeregach nastąpił reunion, którego jednym z rezultatów jest wznowienie działalności studyjnej.

Warto przypomnieć, że dyskografię zespołu w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku zamykał album zatytułowany "Feel Sorry For The Fanatic", który zresztą w oczach krytyków i fanów nie został potraktowany zbyt dobrze. W sumie więc niewiele osób tęskniło za Morgoth. Co prawda pamięć o zespole podtrzymywała wydana w 2005 roku kompilacja z przebojami grupy, ale jej prawdziwe wskrzeszenie nastąpiło kilka lat później. Oto bowiem, najpierw w 2012 roku formacja wydała album koncertowy, aby w tym roku uderzyć ze studyjnym krążkiem "Ungod".

Materiał zawiera jedenaście kompozycji (trzynaście w wersji rozszerzonej) i jest dopiero czwartym dużym dziełem w dorobku Niemców. Warto od razu powiedzieć, że aktualny skład Morgoth tworzą Harald Busse i Sebastian Swart, czyli dwaj oryginalni członkowie zespołu, a także nowy zaciąg w osobach Marca Reigna, Karstena Jagera oraz Sotiriosa Kelekidisa. Tak oto, wraz ze zmianami personalnymi i nieubłaganym upływem czasu, zmieniła się też nieco filozofia Morgoth. Jedenaście kawałków tworzących "Ungod" to dobry, korzenny death metal, może nieco mniej urozmaicony niż to dawniej bywało w przypadku kapeli, równocześnie pozbawiony też pierwiastków szaleństwa, ale oparty na przekonującym ekstremalnym uderzeniu.

W zawartości "Ungod" dominuje po prostu oldschoolowe granie, naładowane klasycznym deathmetalowym klimatem, na ogół niepodatnym na urozmaicenia, opartym na wściekłych gitarach i perkusji, często wykończonych tradycyjnym solo gitarowym, a zarazem wiedzionych konwencjonalną narracją. Większość spośród utworów wpisuje się w ową deathmetalową sztukę i rzemiosło ("House Of Blood", "Voice Of Slumber", "Black Enemy", "Traitor", "Prison In Flesh", "Die As Deceiver", "Battalions Of Strangers"). Niekiedy też kapela wystrzeli bezczelnie szybkim, pozbawionym wszelkich ograniczeń i reguł killerem ("Descent Into Hell", "God Is Evil"), ale nie są to częste wycieczki. Najwyraźniej "Ungod" miał zostać zarejestrowany jako coś w rodzaju esencji death metalu. Materiał dla koneserów gatunku gardzących melodiami i tego typu drobiazgami. Ten cel został w pełni osiągnięty.


Na krążku nie zabrakło śladowych wstawek industrialnych, czasem też balansowania na granicy innych gatunków metalu, szczególnie ze wskazaniem na thrash i groove. Niemiecka kapela w kilku fragmentach albumu pozwoliła też sobie na kombinowanie ze strukturą kompozycji, sporadycznie rozciągając je w okolice progresji (vide znakomite instrumentale - tytułowy i "The Dark Sleep"), czasem też zbierając te wszystkie patenty w ramach pojedynczych numerów ("Snakestate", "Nemesis"). To wszystko nie jest jednak w stanie odciągnąć od wiodącego klimatu płyty. To rasowy death metal.

Warto dodać, że materiał zarejestrowany w Sound Division Tonstudio może nie charakteryzuje się wybitnym brzmieniem, czasem wręcz sprawia wrażenie surowego i archaicznego, a partiom wokalnym zdarza się chować za ścieżkami instrumentów, ale nie są to w żadnym razie kwestie, które mogłyby obniżyć ocenę krążka. Muzycy Morgoth zanotowali więc bardzo dobry powrót po latach niebytu. Bez specjalnego kombinowania, bez nadmiernego inwestowania w urozmaicenia, za to solidnie i w oparciu o kanony death metalu. Taki jest "Ungod".

Konrad Sebastian Morawski