Charakterystyczny wokalista, solidne riffy gitarowe, rzemieślnicza perkusja, kobieta za syntezatorem oraz przesłanie na pograniczu apokalipsy, science fiction, symbolizmu i kondycji społecznej człowieka. To "Historia życia" Iscarioty.
Sosnowiecka kapela na rynku muzycznym działa od wczesnych lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. W jej historii było nieco zakrętów, wkradły się także momenty chwalebne i doniosłe, ale w sumie można odnieść wrażenie, iż zasięg muzyki zespołu zamyka się wśród śląskiej publiczności. Dziś skład Iscarioty tworzą Piotr Piecak (wokal), Justyna Szatny (syntezator), Dominik Durlik (gitara), Piotr Zapart (bas) oraz Tomasz "Thunderbreaker" Dudziński (perkusja). Ostatnim, a zarazem trzecim dużym albumem tej ekipy jest dzieło zatytułowane "Historia życia", które oferuje osiem kompozycji (plus tajemne intro) rozpisanych na czterdzieści minut muzyki.
Na wstępie nie sposób nie zwrócić uwagi na wokal. Piotr Piecak popisuje się wyjątkowo zręczną słowiańską manierą i nie próbuje na siłę osadzać się w zachodnioeuropejskich i amerykańskich wzorcach, na czym zyskuje dużo szczerości. Śpiewa po polsku z charakterystycznym zaciągniętym akcentem i odpowiednim ładunkiem energii. Jest niczym żniwiarz wśród często kosmicznych podróży instrumentalistów Iscarioty. Słychać w tym wokalu lata doświadczenia, ale zarazem niezatraconą naturalność (czasem nawet niezdarność), co jest prawdopodobnie wynikiem zbyt małej liczby zarejestrowanych płyt i zagranych koncertów. Warto równocześnie dodać, że na krążku w sekcji wokalnej zaprezentował się sam Roman Kostrzewski, który zaśpiewał kilka zdań w utworze "Celtycki chłód".
W sensie instrumentalnym materiał zawarty na płycie "Historia życia" stanowi solidne podejście do kanonów heavy i thrash metalu. Kolejne kompozycje Iscarioty zdradzają inspiracje z dość szerokiego repertuaru uznanych twórców z polskiej i zagranicznej sceny metalu. Z pewnością twórczość zespołu, poza wokalem, wyróżniają liczne melodie, które zostały wepchnięte pomiędzy serię ostrych riffów gitarowych i torpedujących partii perkusji. W taki oto sposób Iscariota zaproponował kilka potencjalnych przebojów, tj. utworów, które powinny wejść do stałego repertuaru koncertowego kapeli oraz znaleźć trwałe uznanie fanów dobrze zagranego metalu. Wśród nich znajdują się utwór "Obietnica (niewinnym kłamstwem okraszona)" o fajnym, nośnym klimacie i znakomitych solówkach gitarowych, taki też "Publiczny wróg", który wieńczy pasjonujący dialog gitarowo-klawiszowy pomiędzy Dominikiem Durlikiem i Justyną Szatny. Natomiast "Człowiek - Nietoperz" w wielu fragmentach prezentuje najcięższą paletę możliwości gitarzystów i perkusisty kapeli. Numer ku chwale Mrocznego Rycerza to zachwycająca próba agresji sosnowieckiego zespołu, a także stopniowego jej tonowania w związku z obecnością Justyny Szatny i jej naturalnej subtelności.
Kapela nie stroni też od utworów wielobarwnych i dość ciekawie porozciąganych, gdzie prezentuje swój zmysł w tworzeniu interesujących historii. Tak w sensie instrumentalnym, jak również lirycznym Iscariota zabiera na płycie "Historia życia" do różnych ciekawych lokalizacji. Do samej słowiańskiej krwi wkrada się znakomita kompozycja "Gdański portowy świt", zaś w okolicach legend - być może nordyckich, być może wiedźmińskich - wyłania się mający walor balladowy numer "Celtycki chłód". Tymczasem utwór tytułowy w swobodnej interpretacji zabiera do wyobrażeń Arthura C. Clarke’a i Stanleya Kubricka na temat egzystencji w przestrzeni kosmicznej. W kompozycji "Historia życia" warto też zwrócić uwagę na swoisty wyścig solówek - gitarzyści zaprezentowali się w sumie na czterech poziomach tworząc niemalże gwiezdny tunel gitarowy. Czad! Dość powiedzieć, że oprócz regularnego składu i wspominanego Romana Kostrzewskiego, na płycie wystąpili inni muzycy związani z legendą Kata, tj. gitarzyści Piotr Radecki i Krzysztof "Pistolet" Pistelok, a także Piotr Brzychcy znany z Kruka oraz Szymon Kmak.
Recenzja "Historii życia" nie wymaga nawet puenty. Muzycy Iscarioty zrobili to sami w utworze wieńczącym dzieło. Wszakże "Legion", czyli ostra rozbudowana wariacja na temat sądnych dni, zawiera takie oto słowa: "Zobaczył przyszłość, nie widział siebie w niej". W końcu, pomimo że trzecie dużo dzieło kapeli jest naprawdę świetnym, wielobarwnym i wciągającym materiałem to dotąd chyba niewiele osób o nim zdążyło usłyszeć. Nie wiem, czy na kapryśnej scenie polskiego metalu znajdzie się miejsce dla zespołu tak zdecydowanie stawiającego na kanony, naturalność i uniwersalne wartości, a przy tym dobrze przygotowanego od strony technicznej, ale zachęcam wszystkich do sięgnięcia po "Historię życia". Być może w przyszłości usłyszymy jeszcze Iscariotę. Niekoniecznie dyndającego na judaszowcu południowym.
Konrad Sebastian Morawski