Outre

Ghost Chants

Gatunek: Metal

Pozostałe recenzje wykonawcy Outre
Recenzje
2015-05-26
Outre - Ghost Chants Outre - Ghost Chants
Nasza ocena:
8 /10

Stwierdzenie, że Polska black metalem stoi nie jest oczywiście w tej chwili szczególnie odkrywcze, za to zawsze dobrze sprawdza się jako pierwsze zdanie recenzji.

Zwłaszcza recenzji debiutanckiego albumu Outre, który jak gdyby nigdy nic po prostu wyrywa z butów. W zeszłym roku świetnym albumem "Enemy of Man" wrócił po latach i elegancko namieszał Kriegsmaschine, deszcz zasłużonych pochwał spłynął na Odrazę, swoje zrobiło Morowe, a trochę za plecami peletonu zaczaiło się Eerie. W tej mniej lub bardziej awangardowo-blackmetalowej grupie kapel robi się więc coraz tłoczniej. Teraz wszystko wskazuje na to, że rok 2015 będzie należał do Outre, który z wdziękiem Lance Armstronga na dopalaczach bez trudu doszusował do czołówki. Przy czym nie mam tu na myśli tylko naszego kraju, bo to byłoby pójściem na łatwiznę. Wszak (prawie) wszystkie z wymienionych formacji to przecież czołówka światowa, a ich albumy, do których teraz dołączył "Ghost Chants" w bezpośrednim starciu gładko nokautują choćby ubiegłoroczny, jakże przeciętny wypiek, wciąż zupełnie nie mogącego się odnaleźć Mayhem.

Nieprzypadkowo przywołałem tu norweskich weteranów, trudno bowiem nie skojarzyć z Atillą niektórych partii - nazwijmy je wokalnych, bo przecież wciąż wydawanych paszczą - którymi popisał się Stawrogin. Ów znany z Odrazy wokalista nagrał swoje ścieżki gościnnie i z miejsca stał się jednym z największych atutów "Ghost Chants". O ile jednak popadający w samozachwyt Atilla, nieustannie upajający się swą niekonwencjonalnością skupia się na wszystkim, tylko nie na "śpiewie", tak możliwości Stawrogina są znacznie szersze (drugie skojarzenie, jakie przychodzi mi do głowy, to Mortuus z Marduk, a to chyba dobra rekomendacja), oczywiście z korzyścią dla płyty.

Skłamałbym, gdybym przekonywał, że Outre proponuje coś wyjątkowo unikalnego, czy też w jakikolwiek sposób redefiniuje gatunek. Nic z tych rzeczy, zespół nie próbuje wyważać otwartych drzwi, za to doskonale operuje środkami, stosowanymi przez inne blackmetalowe zespoły, także te opisywane z użyciem przedrostka avant- czy post-. Patenty brzmią więc znajomo - zwłaszcza, jeśli chodzi o pracę charakterystycznie "rozjeżdzających się" gitar - za sprawą bardzo dobrej produkcji odpowiednio uwypukloną, ale podane w całkiem świeży i przede wszystkim bardzo dojrzały sposób. Do tego album jest zwarty, spójny i naprawdę esencjonalny, ponieważ krążek zamyka się w ledwie 37 minutach. To dobra decyzja, w końcu zawsze lepiej odejść od głośników z uczuciem lekkiego niedosytu niż nadmiaru i znużenia.

Choć debiutanckiej Epce "Tranquility" niczego w zasadzie nie brakowało, "Ghost Chants" wyraźnie winduje poziom i czyni to nawet bez udziału saksofonu, który tym razem poszedł w odstawkę. Przede wszystkim cieszę, że Krakowianie nie próbowali iść w stronę łagodzenia dźwięków i pitolenia z wykorzystaniem choćby post rockowego tremolo. Owszem, pojawia się szczypta tego typu momentów, przecież klimat w podobnej muzyce być musi, ale zostały użyte z umiarem i w efekcie są świetnie zrównoważone z blackmetalową jazdą i chlastaniem słuchacza po facjacie. "Ghost Chants" jest z pewnością bardziej intensywnym, brutalniejszym i bezpośrednim materiałem niż wspomniana wyżej Odraza, i szczerze mówiąc to podejście do tematu odpowiada mi znacznie bardziej. Czasem na albumie słychać również odrobinę postmetalowych wpływów, ale zawsze wychodzi to Outre na dobre. Przykładem niech będzie choćby znakomity, zamykający album "Chant 7 - Arrival", który w epickim otwarciu przywołuje dalekie echa Cult of Luna (oraz naszej rodzimej gwiazdy na B, ale o tym cicho sza, żeby się chłopaki z Outre nie obrazili).

Outre niewątpliwie znajdzie się w czołówce podsumowań tego roku, a znajomość "Ghost Chants" z pewnością ułatwi brylowanie na fejsbukach i innych publicznych platformach, będących zarazem kuźnią i poligonem prawdziwych muzycznych ekspertów. Polecam zatem sprawdzić już teraz, żeby później wstydu nie było.

Szymon Kubicki