Raz na jakiś czas Metal Mind Productions wznawia albumy, które w okresie swojej premiery na ogół nie doczekały się uznania. Wśród nich znajduje się krążek "The End Of Sanctuary" z repertuaru Sinner.
Niemiecką kapelę na początku lat 80 ubiegłego stulecia założył Mat Sinner, który dziś jest o wiele bardziej znany z występów w pragmatycznej niemieckiej odpowiedzi na Judas Priest - kapeli Primal Fear. Niemniej trudno lekceważyć dorobek Sinner zawierający m.in. siedemnaście dużych albumów zarejestrowanych w latach 1982-2013, które sprzedały się w liczbie przeszło miliona egzemplarzy na całym świecie. Nabywcami z pewnością byli fani klasycznego okresu niemieckiej sceny heavy/speed/power metalowej, ponieważ w tym właśnie klimacie wypada osadzić twórczość Sinner. Opisywany w tej recenzji album "The End Of Sanctuary" mniej więcej odpowiada założeniom wspominanej sceny.
Krążek, oryginalnie wydany przed piętnastoma laty, w reedycji Metal Mindu zawiera dwanaście utworów, czyli dokładnie tyle ile w dniu premiery. W pracach nad dziełem, oprócz Mata Sinnera (bas, wokal), udział wzięli Alex Beyrodt (gitara), Henry Wolter (gitara), Frank Rössler (instrumenty klawiszowe) oraz Uli Kusch (perkusja). Całość brzmi nieźle. Oferuje dużo dynamicznego i soczystego heavy n’ speed metalu ("Signed, Sealed & Delivered", "Blood Relations", "Edge Of The Blade", "Hand Of The Saint"), niekiedy też wprowadzając serię ciekawych urozmaiceń pod postacią gitarowych przesterów i klimatycznych zagrywek klawiszowych ("The End Of Sanctuary", "Night Of The Wolf", "Broken World"). Sporadycznie zdarzyło się, że kapeli zabrakło wyrazistości lub oryginalności ("Congress of Deceit", "Heavy Duty"), ale ogólne wrażenie z odsłuchu pozostaje niezłe.
Tym bardziej, że kapela Mata Sinnera na "The End Of Sanctuary" nie stroni też od hard rocka, zagranego w jednym przypadku w brudnej i przygnębiającej konwencji ("Pain In Your Neck"), a w innych, mniej atrakcyjnych, balansując na krawędzi z heavy metalem ("Destiny", "The Prophecy"). Ponadto warto dodać, że cały materiał charakteryzuje się dość nośnym, czasem może nieco przesłodzonym klimatem. W każdym razie, wbrew okładce i zdjęciom zawartym w booklecie, album nie zawiera zbyt dużej ilości patosu właściwego czołowym przedstawicielom power metalu. Muzycy Sinner - oprócz głównego twórcy - w 2000 roku przypominali przerysowanych twórców włoskiej sceny powermetalowej, ale wizerunek Niemców na szczęście nie przełożył się na proponowaną muzykę.
Dobrze więc się stało, że reedycja "The End Of Sanctuary" pojawiła się na polskim rynku. Ta płyta to dobra propozycja dla fanów niemieckiego heavy metalu zaliczającego się do klasyków tamtejszej sceny.
Konrad Sebastian Morawski